"Ludzi nie będzie stać". Były wiceminister mówi o "bombie politycznej"

Wejście w życie nowych norm dla węgla przyniesie fatalne skutki polityczne. Już teraz rośnie problem społeczny ze względu na rosnące koszty gazu i energii elektrycznej, a jednocześnie ograniczana ma być dostępność węgla opałowego - ocenił we wtorek były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski.

Toczy się dyskusja nad  wprowadzeniem wymagań jakościowych dla paliw stałych, zaostrzającym normy dla węgla.
Toczy się dyskusja nad wprowadzeniem wymagań jakościowych dla paliw stałych, zaostrzającym normy dla węgla.
Źródło zdjęć: © Forum | Daniel Dmitriew
oprac. PRC

We wtorkowej rozmowie na antenie Radia Piekary Markowski został zapytany o słowa minister przemysłu Marzeny Czarneckiej o "fatalnej jakości" polskiego węgla. Padły one podczas obrad podkomisji stałej ds. sprawiedliwej transformacji 12 czerwca w dyskusji nad proponowanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projektem rozporządzenia ws. wymagań jakościowych dla paliw stałych, zaostrzającym normy dla węgla.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Folwarczny styl". Prof. Koźmiński szczerze o obecnych liderach - Andrzej Koźmiński w Biznes Klasie

Były minister broni węgla

- Państwo się zagubili w tej swojej retoryce - ocenił Markowski, były wiceminister gospodarki w rządzie SLD-PSL w latach 90., w rozmowie z Radiem Piekary. - Śląski węgiel jest absolutnie dobrej jakości. Procesy wzbogacania, które są stosowane w polskich kopalniach, robią z tego węgla węgiel bezpieczny i użyteczny rynkowo. Tyle że uparliśmy się, żeby obwiniać ten węgiel za wszystko - uznał Markowski.

- Nowe normy to jest kolejny "inteligentny" sposób, żeby pogrążyć polskie górnictwo: przede wszystkim pozbawić go szansy na obecność na polskim rynku. Po drugie: obarczyć odpowiedzialnością za skutek ekologiczny, co jest znowu nieprawdą - zastrzegł.

- I po trzecie, pozbawić spółki węglowe przychodów ze sprzedaży węgla grubego, bo to dotyczy przede wszystkim węgla opałowego, z którego korzysta 4,5 mln gospodarstw, czyli ok. 9 mln osób, prawie jedna czwarta populacji. Ten węgiel w obrocie rynkowym ma cenę dwukrotnie wyższą od miałów energetycznych, więc jest to olbrzymia skala przychodów, której nie będą miały spółki węglowe. Nikt tego nie liczy. To jest porażające - ocenił Markowski.

Dyskwalifikują węgiel

W kontekście sporu pomiędzy resortami przemysłu i klimatu nt. rozporządzenia, Markowski zwrócił uwagę, że dotyczy ono całej gospodarki, a więc powinno podlegać uprzednim uzgodnieniom międzyresortowym. Zastrzegł, że zaproponowane ostatnio przez MKiŚ odsunięcie wprowadzenia norm o rok czy dwa nic nie zmieni, ponieważ są one tak wyśrubowane, że "dyskwalifikują zupełnie węgiel wydobywany w Polsce".

Odnosząc się do możliwości zastąpienia tego węgla importem, podkreślił, że "żaden producent węgla w Azji, w Afryce, skąd sprowadzamy w tej chwili węgiel, nie sprzedaje węgla tak głęboko zbadanego, żebyśmy wiedzieli, co kupujemy do końca". Dodał, że proponowane parametry spełnia węgiel rosyjski. - Chyba że komuś zależy, żeby do tego węgla wrócić - wtrącił.

"Bomba polityczna"

Markowski uznał, że cała sytuacja wiąże się z brakiem "wyobraźni politycznej": od lipca powstanie problem społeczny ze względu na rosnące koszty gazu i energii elektrycznej, a w tym samym czasie wprowadzany jest kolejny problem z ograniczeniem dostępności węgla opałowego.

- Czy trzeba być aż tak pozbawionym wyobraźni politycznej, żeby szykować sobie taką bombę polityczną, jak zupełne doprowadzenie do ubóstwa energetycznego? Ludzi nie będzie stać na gaz, na energię elektryczną i na węgiel. Więc na co? - pytał.

Podkreślił, że np. Japonia nie rezygnuje z węgla, a wkłada wysiłek, żeby go dostosowywać do parametrów ekologicznych. Uściślił, że w procesach wzbogacania węgla można usunąć z niego część siarki, osiągnąć określoną wilgotność czy zawartość popiołu. - Zapisaliśmy sobie to wprawdzie w tej nieszczęsnej umowie społecznej, ale nic w tej materii nie robimy - ocenił.

Jako wzór rozwiązania problemu ekspert wskazał nowe unijne przepisy, które mają ograniczyć emisję metanu w sektorze energetycznym, w tym z kopalni. Obciążono tam producentów opłatą za emisję i wskazano metody technologicznego ograniczenia emisji wraz ze skierowaniem opłat do producentów w celu technicznego ograniczania emisji.

Przyznał, że najbardziej racjonalną środowiskowo metodą byłoby przyspieszenie procesu wymiany indywidualnych źródeł ciepła w skali całego kraju. Za nadrzędne uznał jednak kwestie dostępności do energii oraz ceny. - Niczego bardziej by mi nie było wstyd, jak doprowadzenia do ubóstwa energetycznego w Polsce - powiedział Markowski.

Kontrowersyjny projekt

Zarówno wcześniejszy, jak i przedstawiony 11 czerwca projekt rozporządzenia MKiŚ dot. norm dla węgla są krytykowane przez branżę, w tym przez resort przemysłu. O wycofanie najświeższego projektu wniosły związki zawodowe. W ocenie skutków regulacji do projektu podkreślono m.in., że wejście w życie rozporządzenia pozwoli pozyskać środki w ramach KPO m.in. na poprawę jakości powietrza.

- Ten węgiel, ja to nazywam odpadem. Polski węgiel jest tak fatalnej jakości, wszyscy to wiemy, szału nie ma - mówiła minister Czarnecka 12 czerwca na podkomisji stałej ds. sprawiedliwej transformacji. Argumentowała, że dane, na podstawie których przygotowano projekt rozporządzenia, obejmują również dane dla węgla koksowego, o innych parametrach niż węgiel dla gospodarstw domowych.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (165)