- Niestety maseczki które zakupiła UE nie spełniają żadnych norm - ani FFP1, ani FFP2, ani FFP3 - nie mogą być skierowane do medyków. Wyślę dziś list do KE z taką informacją, bo trafiły one do 16 krajów - zapowiadał przed południem minister Szumowski.
W liście zaadresowanym do Stelli Kyriakides, unijnej komisarz ds. zdrowia, polski minister pisze o wadliwych maseczkach i sugeruje, że KE powinna domagać się od producenta kolejnej partii, tym razem spełniającej wymogi.
"To bardzo ważne by powiadomić o wynikach naszych badań wszystkie państwa członkowskie, aby nie narażać medyków na niepotrzebne ryzyko, bo maski nie chronią przed koronawirusem" - pisze minister Szumowski.
Jak podaje RMF FM, KE informowała wcześniej wszystkie kraje, że maski nie mają oznaczenia CE i ich standard jest zbliżony do FFP2. Bruksela czeka teraz na wyniki badań z jednego z unijnych centrów standaryzacji.
Komisja Europejska na razie nie komentuje listu polskiego ministra, ale zapowiada, że zajmie się sprawą.
"Po otrzymaniu i sprawdzeniu wyników tych testów będziemy w stanie przedstawić dalsze uwagi" - odpowiedziały na pytania PAP służby prasowe Komisji Europejskiej.
To nie pierwsza afera z maseczkami, jaką ujawniono w ciągu ostatnich dni. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", resort zdrowia wydał 5 mln złotych na maseczki z Chin, zakupione za pośrednictwem przedsiębiorcy z Zakopanego.
Przedsiębiorca miał być znajomym Łukasza Szumowskiego i jego brata, co jak pisze GW, ułatwiło mu zawarcie umowy z ministerstwem.
Okazało się, że maseczki nie spełniają norm i nie mogą być bezpiecznie stosowane przez personel medyczny.
Ministerstwo najpierw domagało się zwrotu pieniędzy, a w środę zawiadomiło prokuraturę. Łukasz Szumowski, pytany o to, czy jego znajomość z zakopiańskim przedsiębiorcą miała wpływ na umowę zapewniał, że każdy kontrahent kierowany jet na tę samą, transparentną drogę i żaden nie jest traktowany w szczególny sposób.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl