Opozycja niestety nie wyróżnia się na tle rządzących. Ich stosunek do węgla też najwidoczniej dyktowany jest przez rachunek wyborczych szans. Liderka PO-KO Małgorzata Kidawa-Błońska na Śląsku zadeklarowała, że "dopóki wydobycie węgla się opłaca, powinniśmy to robić".
Młodzi Polacy widzą to jednak inaczej. W piątek w co najmniej 60 polskich miastach uczniowie wyszli na ulicę. Tym samym dołączyli do młodzieży z całego świata, która boi się o przyszłość planety jak nigdy wcześniej.
Jednak, o ile w Niemczech czy Francji zagrożenie związane ze zmieniającym się klimatem stało się politycznym tematem numer jeden, u nas tej debaty nie zdominowało.
- Europejczycy wybrali najbardziej proekologiczny europarlament w historii. Trudno zrozumieć, dlaczego u nas rządzący i opozycja nie rozumieją skali tego klimatycznego wyzwania. Ciągle nie wyznaczamy w naszej polityce trendów tylko gasimy pożary lokalnymi programami. To oczywiście potrzebne, jak w Krakowie, ale na szczeblu krajowym ważniejsze jest przeświadczenie, że broniąc węgla, wygrywa się wybory - mówi Hanna Marliere Green Management Group.
W wielu państwach UE zieloni mają silną pozycję w parlamencie. W Niemczech stanowią drugą siła polityczną. To za ich sprawą kanclerz Merkel zmieniła zdanie na temat węgla. Jeszcze niedawno gorąco go broniła, teraz jej rząd zatwierdził plan całkowitej rezygnacji z tego paliwa do 2038 r.
"Wygrywa krótkowzroczność"
- Tymczasem nasi politycy bronią Elektrowni Bełchatów, która jest największym trucicielem Europy. Potem opowiadają o obronie klimatu i zapewniają, że to też dla nich ważne, ale tego w ogóle nie widać. Nasza strategia energetyczna do 2040 jest fatalna dla środowiska. Nie możemy jednocześnie dbać o klimat i bronić węgla. Niestety w gabinetach politycznych wygrywa krótkowzroczność - mówi Marliere.
W 2018 r. wspomniana Elektrownia Bełchatów wyemitowała 38,2 megaton dwutlenku węgla. To rzeczywiście najwyższy i najgorszy wynik w całej Europie. A co z Polską Polityką Energetyczną do 2040 r. (PEP 2040). Rządzący chwalą się, że to rewolucja. Popatrzmy jednak na liczby, udział OZE rośnie, ale co z brudnym paliwem?
Udział węgla w miksie energetycznym do 2030 r. będzie sięgać 60 proc., w 2040 roku 30 proc. Przypomnijmy w 2038 r. Niemcy nie będą używać go wcale. Swoją ambitną datę rezygnacji z węgla ogłosiła też Słowacja - 2023 r. Nasi sąsiedzi Czesi pracują nad planem zupełnego odejścia od węgla. Węgrzy również to zapowiadają.
Dlaczego to takie ważne? Dlaczego protestujący uczniowie na ulica uważają, że to kwestia życia i śmierci? Bo są na to dowody naukowe. Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC), czyli najlepsi eksperci w tej materii z całego świata, stwierdzili, że najbliższe lata i podjęte w tym czasie decyzje będą kluczowe dla przyszłości ludzkości.
Kosze węgla na szczycie klimatycznym
Jak wyliczyli, by świat uratować, emisja CO2 spaść musi do roku 2030 o 45 proc. w odniesieniu do 2010 r., a do 2050 powinna być na zerowym poziomie. Aby powstrzymać nadciągającą katastrofę klimatyczną, świat musiałby w ciągu najbliższych 12 lat obniżyć zużycie węgla o 60 proc. w porównaniu do 2010 roku, natomiast do 2050 roku powinniśmy zrezygnować ze spalania węgla.
Tymczasem minister Tchórzewski, gospodarz szczytu klimatycznego (COP24) w Katowicach, bronił elektrowni węglowych.
- To jest propozycja odchodzącej Komisji Europejskiej. W warunkach polskich nie przewiduję, że w 2050 r. nie będzie elektrowni węglowej w Polsce - powiedział Tchórzewski na światowym szczycie klimatycznym, gdzie obok polskiego pawilonu ustawiono "ozdobne" kosze z węglem.
Minister też nie krył, że budowa węglowej elektrowni Ostrołęka C nie ma uzasadnienia ekonomicznego i jest szkodliwa dla środowiska. Jednak tydzień po opublikowaniu raportu IPCC minister wbił łopatę pod jej budowę. Tym samym raz jeszcze zignorował wyniki badań IPCC. Naukowcy dowodzą w nim, że by zatrzymać katastrofę klimatyczną, nie może już powstać żadna nowa elektrownia węglowa na świecie.
Nie powstrzymuje się też innych projektów. PGE - kontrolowana przez Skarb Państwa - planuje rozbudowę tamtejszej odkrywki węgla brunatnego. Przeciwko temu protestują aktywiści z Czech, Niemiec i Polski. - Węgiel brunatny jest niskokaloryczny, mocno pyli, odkrywki powodują brak wody i niszczą środowisko. To jakiś powrót do XIX w. Kopiemy dziurę w ziemi i wygrzebujemy najmniej ekologiczne paliwo - mówi Marliere.
Kraków bez węgla, ale...
W kwestii smogu też więcej jest deklaracji niż realnych działań. Dobrym przykładem jest tu program "Czyste powietrze" - rządzący tak dziarsko się do niego zabrali, że grozi nam utrata unijnych miliardów na ten cel.
Kraków od 1 września zakazał palenia w piecach węglem i drewnem. Jak się wydaje to jedynie słuszny kierunek, by powstrzymać rosnącą liczbę zgonów w Polsce związaną z zanieczyszczonym powietrzem. Jak się jednak okazało, nie jest to kierunek, w którym chce iść rząd, a chodzi przecież tylko lub aż o domowe piece.
Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii zapytana w w programie "Money. To Się Liczy" o możliwość wprowadzenia takiego zakazu jak w Krakowie w całej Polsce, odpowiedziała, że to samorządy powinny o tym decydować. - Na pewno chciałabym, żeby do 2030 roku wszyscy Polacy mieli ciepło systemowe w domach - powiedziała minister.
Sprawnie unikała jednak deklaracji, czy zakaz powinien zostać wprowadzony w perspektywie najbliższych nawet kilkunastu lat w całej Polsce.
Skoro więc nawet najbardziej antysmogowa minister w obecnym rządzie boi się takich deklaracji, to nic dziwnego że młodzież protestuje. Pytanie, czy ich protesty rzeczywiście mogą coś zmienić?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl