Zgodnie z danymi ONZ z rejestru zbrojeń konwencjonalnych (UN Register of Conventional Arms, UNROCA), nasz eksport uzbrojenia nie wygląda imponująco.
W zeszłym roku wyeksportowaliśmy w sumie 23 bojowe pojazdy opancerzone. Do Algierii (2), Czech (4), Niemiec (1) i na Ukrainę (16). Zagraniczni partnerzy kupili też od nas systemy artyleryjskie dużego kalibru. Bułgarzy zdecydowali się na 4, Czesi na 18.
Na Litwę pojechało z kolei 80 naramiennych wyrzutni przeciwlotniczych pocisków Grom. Na liście widać też śmigłowce, ale warto tu wspomnieć, że to maszyny jedynie montowane w polskich zakładach PZL w Mielcu. Zatem to amerykańskie S-70i Black Hawk, z których 6 z kupili Filipińczycy , a 5 sami Amerykanie.
Nieznana jest jeszcze wartość eksportu. Na te dane musimy poczekać do jesieni, kiedy opublikuje je MSZ. Jednak już teraz widać, że nie mamy się czym chwalić. Tymczasem, w 2016 r. na targach zbrojeniowych w Kielcach Morawiecki zapewniał, że "zależy nam, by przemysł obronny był podziwiany tak samo jak polscy żołnierze".
Żaglowiec dla Wietnamu
Rok później również w Kielcach zapewniał, że kurs jest nadal utrzymywany. - Jako minister rozwoju zdaję sobie sprawę z tego, że mało jest dziedzin na świecie, które byłyby tak istotne z punktu widzenia rozwoju gospodarczego - mówił o zbrojeniówce ówczesny wicepremier Morawiecki.
W liczbach jednak nie widać tej determinacji. W 2019 r. wartość polskiego eksportu uzbrojenia spadła w stosunku do 2018 r. (486,9 mln euro) o ponad 20 proc. i wyniosła 390,5 mln euro
W 2017 r. sprzedaż wyniosła 472 mln euro. O tym, jak niski jest poziom sprzedaży broni, świadczy fakt, że wartość eksportu w 2016 r. (420 mln euro) znacznie podniosła cena żaglowca szkolnego dla Wietnamu.
Jeszcze w czasach PRL eksport przekraczał nawet miliard dolarów! Dlaczego zatem jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?
- Nikomu na tym nie zależy. Jeśli kupuje się nowoczesny sprzęt (czołgi Abrams - red.), omijając offset dla polskiego przemysłu, nie buduje się jego zdolności do wytwarzania produktów, które można eksportować. Nawet jak mamy coś naszego i bardzo dobrego w swojej klasie, też nie potrafimy tego sprzedać. Dobrym przykładem jest tu naramienny zestaw przeciwlotniczy Piorun - mówi Maksymilian Dura, komandor rezerwy i ekspert wojskowy.
Kolejni prezesi
Jego zdaniem, w tej klasie uzbrojenia, Piorun jest jednym z najlepszych na świecie. To nowsza wersja Gromu, które to zestawy kupili w 2020 r. Litwini.
- Kompletnie nie mogę tego zrozumieć. Zaprzepaszczono szansę na prawdziwy hit eksportowy. Tylko Rosjanie mogą z nami tutaj konkurować, ale my Piorunów nie potrafimy sprzedać za granicę. Kupuje je tylko polskie wojsko. Na pewno nie pomagają tutaj częste roszady na stanowiskach w zbrojeniówce - dodaje Dura.
Pioruny produkuje Mesko, które od lipca tego roku ma nowego prezesa. Stery u zbrojeniowego potentata przejęła Elżbieta Śreniawska, wcześniej była radna świętokrzyskiego sejmiku i prezes kieleckiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji.
Zajęła na tym stanowisku miejsce Tomasza Stawińskiego, który prezesem został w lipcu 2018 r., a odwołano go w kwietniu tego roku, po zawiadomieniu do prokuratury o niegospodarności.
Kłopoty kadrowe
W ostatnich dniach o zakładach Mesko i Stawińskim zrobiło się głośno za sprawą wycieków z maili szefa KPRM. To jedna z odsłon publikacji materiałów po kradzieży danych logowania do prywatnego konta mailowego szefa KPRM Michała Dworczyka.
Tym razem ujawniono maila z marca 2018 r., w którym to premier Morawiecki miał sugerować, że to właśnie Tomasz Stawiński byłby dobrym człowiekiem do zreformowania Mesko z PGZ.
- Karuzela kadrowa w zbrojeniówce na pewno nie pomaga. To jednak nie wszystko. Coraz trudniej znaleźć też specjalistów, chodzi o wysoki i średni szczebel, ale nawet pracowników produkcji, bo nie można przy niej zatrudniać obcokrajowców. Eksport trzeba wspierać politycznie, sprawną dyplomacją. Tu też mamy braki - mówi money.pl Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i naczelny branżowego magazynu "Nowa Technika Wojskowa".
O plany eksportowe, diagnozę sytuacji i szansę na poprawę wyników zapytaliśmy Ministerstwo Aktywów Państwowych, które nadzoruje Polską Grupę Zbrojeniową. Do czasu opublikowanie tego artykułu, nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
"Totalny chaos"
W samym PGZ również źle się dzieje. Sekcja Krajowa Przemysłu Zbrojeniowego Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego (ZZPE) ogłosiła Akcję Protestacyjną w spółkach podległych Polskiej Grupie Zbrojeniowej S.A.
Powodem jest nowa polityka przyjęta przez obecny zarząd PGZ prowadząca do dalszej konsolidacji i utworzenia tzw. Centrum Usług Wspólnych. Związkowcy przekonują, że grozi to "totalnym chaosem" i "destabilizacją procesów produkcyjnych, zwolnieniami pracowników i podniesieniem kosztów wytwarzania".
- Nie wyobrażam sobie, jak mają wyglądać wspólne zakupy materiałów dla produkcji. W PGZ każdy zamawia co innego, bo też i co innego produkuje. To może spowodować duży bałagan, i opóźnienia w realizacji zamówień - mówi Zdzisław Goliszewski, szef związku w ZM Bumar Łabędy (PGZ).
- Już dziś jest kłopot z terminową realizacją niektórych zamówień na potrzeby Wojska Polskiego. Tu nawet nie chodzi o pieniądze. Zatem nawet, gdyby pojawiły się duże zamówienia eksportowe, to możemy mieć problem z ich realizacją - podsumowuje Mariusz Cielma.