"Doczekaliśmy się wreszcie decyzji o uruchomieniu środków w ramach KPO" - napisał w piśmie do sołtysów minister rolnictwa Henryk Kowalczyk - opisuje "GW". Gazeta podkreśla, że na dokumencie nie ma daty, ale listy są wysyłane i niektóre sołectwa już je otrzymały. Tym samym to właśnie sołtysi - oficjalnie jako pierwsi - dowiedzieli się o uruchomieniu finansowania w ramach KPO.
Rząd uruchamia programy z KPO bez unijnych środków
Rzecz jednak w tym, że Polska wciąż nie otrzymuje pieniędzy z Unii Europejskiej w ramach KPO, bo nadal nie spełniamy ku temu odpowiednich warunków. Nie wiadomo też, kiedy się to stanie. Skąd więc będą pochodzić te pieniądze?
W rozmowie z "Wyborczą" Kowalczyk wyjaśnił, że rząd podjął decyzję ws. uruchomienia własnych środków. - Potem je odbierzemy ze środków KPO - wytłumaczył minister. Dzień później potwierdził to rzecznik rządu Piotr Müller. - W ramach środków krajowych prefinansujemy różne projekty, nie czekamy na zaliczki z Unii Europejskiej - mówił Müller. I tym samym potwierdził informacje, które dzień wcześniej opisała "Wyborcza" w kontekście pisma ministra rolnictwa.
Müller przekonywał przy tym, że takie działanie nie jest "niezwykłe", bo inne kraje także prefinansują z własnych środków projekty zaakceptowane do realizacji w KPO. W przypadku Polski mają to być programy dotyczące m.in. rolnictwa i edukacji.
Nie jest to jednak nowość - rząd już w marcu zapowiadał, że "ruszy z niektórymi programami" w ramach KPO. W czerwcu z kolei "Dziennik Gazeta Prawna" wskazywał, że rząd nie będzie czekać na pieniądze z UE - i ruszy z programem odbudowy z własnych środków. Dopiero teraz jednak oficjalnie ogłoszono de facto start programów.
Skąd będą pieniądze na prefinansowanie programów KPO?
Warto przy tym zaznaczyć, że obecnie pieniądze na programy w ramach KPO będą pochodzić z Polskiego Funduszu Rozwoju. Jak wskazywał w rozmowie z Money.pl prezes PFR Paweł Borys, fundusz "otrzymał zadanie od premiera Morawieckiego uruchomienia finansowania inwestycji w ramach KPO" - i właśnie to zrobił.
- Mamy kilkanaście miliardów złotych ze zwróconych środków z tarczy finansowej, a całość zwrotów ma opiewać na blisko 30 mld zł - tłumaczył Borys. Jak dodał, pieniądze te zostają przeznaczone właśnie na "prefinansowanie KPO", bo "zaplanowane inwestycje są w Polsce potrzebne":
Program inwestycji obejmuje m.in. energetykę odnawialną, w tym na niezbędny offshore (energetyka wiatrowa na Bałtyku – przyp.red.), służbę zdrowia, cyfryzację, infrastrukturę transportową, nowy tabor, czy Malucha Plus. Sprzyja to bezpieczeństwu energetycznemu i ma zapewnić wzrost konkurencyjności naszych przedsiębiorstw. Wszystkie podmioty, które liczyły na te środki, jak samorządy, szpitale, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, już mogą się o te pieniądze starać. One są pewne. To niezwykle ważne, bo w czasie tego gospodarczego sztormu, te inwestycje mogą rozrzedzić ciemne chmury. Na to bardzo liczmy, bo to oznacza kolejny skok rozwoju w najbliższych latach - wyjaśniał Borys w Money.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie zmienia to faktu, że z wypowiedzi Henryka Kowalczyka dla "GW" wynika, iż później w rząd "odbierze" pieniądze wydane teraz ze środków unijnych, gdy te zaczną płynąć do Polski. Przypomnijmy, że w ramach KPO nasz kraj miałby otrzymać łącznie 35 mld euro dotacji i pożyczek, czyli ok. 166 mld zł.
Pierwsze transze pieniędzy z UE miały popłynąć do Polski już w 2021 r., ale z powodu konfliktu rządu z Komisją Europejską na tle praworządności, środki te wciąż nie zostały uruchomione.