Ostatnie kilkanaście lat to okres szybkich i zdecydowanych wzrostów cen mieszkań w całej Polsce. Nawet tuż przed epidemią koronawirusa ceny mieszkań w największych polskich miastach rosły w tempie iście zawrotnym. Raport "Evaluer Index" wspomina o tym, że tylko w 2019 roku mieszkania na rynku pierwotnym zdrożały o 10 proc., na rynku wtórnym aż o 14 proc.
Doszło do tego, że za metr kwadratowy nowego mieszkania w Sopocie trzeba zapłacić 15 tysięcy złotych, w Warszawie ta cena przebiła pułap 10 tysięcy, w Gdańsku i Gdyni – około 9 tysięcy. W ciągu ostatnich 6 lat (od roku 2014), ceny nowych mieszkań w Gdańsku i Sopocie wzrosły aż o połowę. We Wrocławiu i Warszawie – o 45 proc.
Ale - jak pisze "Puls Biznesu" we współpracy ze SpotData - rosły też nasze dochody. W efekcie i tak stać nas na nieco większe mieszkanie, niż w 2006 roku. Taka sytuacja jest w 13 z 17 przeanalizowanych miast. Przykład: średnia pensja w Krakowie w 2006 r. wystarczała na 0,39 m kw. mieszkania, a w 2019 r. już na 0,69 m kw. Nawet w Warszawie, gdzie ceny uchodzą za kosmiczne, ta relacja się poprawiła — z 0,61 na 0,71 m kw. Stosunek płacy do ceny mieszkania pogorszył się w tym okresie tylko w trzech badanych miastach: Bydgoszczy, Katowicach i Olsztynie, a we Wrocławiu nie uległ zmianie.
Dziennikarze przeanalizowali także koszty kredytu. Tu okazało się, że udział rat w miesięcznym domowym budżecie bardzo mocno wzrósł. W 2019 sięgnął on 32 proc., podczas gdy w 2006 roku wynosił jedynie 21 proc. Na gorszą sytuację kupujących mieszkania wpłynęło też podniesienie wkładu własnego. Kilkanaście lat temu nie był on obowiązkowy, dziś musi sięgnąć 20-30 proc. wartości mieszkania.
Te kwestie (wraz z czynnikami społecznymi) powodują, że rośnie odsetek młodych Polaków w wieku 25-34 lata mieszkających z rodzicami. W latach 2006-19 zwiększył się on z 37,8 proc. do 43,9 proc.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie