Narodowy Bank Polski reaguje na informacje o pensjach "dworu" prezesa. Konferencja o wynagrodzeniach
Po kilku dniach medialnego szumu wokół pensji współpracowniczek prezesa Narodowego Banku Polskiego instytucja wreszcie zabrała głos. Prezes Adam Glapiński nie pojawił się na konferencji. Wysłał urzędniczki.
Dzień po słowach prezydenta, który stwierdził, że "nie widzi przeszkód, by poziom uposażeń w NBP był jawny", w siedzibie banku przy Świętokrzyskiej zorganizowany został briefing prasowy dot. "polityki kadrowej i płacowej".
Nie ma nim prezesa NBP Adama Glapińskiego. Sprawę wyjaśniają natomiast Ewa Raczko, zastępca dyrektora departamentu kadr i Dorota Szymanek, dyrektor departamentu prawnego.
Kwestia wynagrodzeń w banku centralnym stała się przedmiotem zainteresowania mediów, gdy w przestrzeni publicznej pojawiła się informacja o tym, że najbliższa współpracownica prezesa NBP Martyna Wojciechowska (przypadkowa zbieżność nazwisk – red.) może zarabiać nawet 65 tys. zł miesięcznie. Do tego miesiąc w miesiąc inkasować 11-12 tys. zł z tytułu zasiadania w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Łączna kwota zbliżona do 80 tys. zł stanowi pensję wielokrotnie wyższą aniżeli wynagrodzenie głowy państwa czy konstytucyjnego ministra.
Sprawą wynagrodzeń w banku centralnym zainteresowała się Najwyższa Izba Kontroli. Jak zapowiedział w programie "Money. To się liczy" szef NIK Krzysztof Kwiatkowski, kontrolerzy tej instytucji prześwietlą pensje w NBP.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl