Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Tomasz Żółciak
Tomasz Żółciak
|
aktualizacja

Nerwowo w PiS. Znamy treść głośnych raportów

817
Podziel się:

Money.pl poznał kulisy powstawania słynnych raportów NASK monitorujących sieć oraz "wiarygodność PiS". To jeden z materiałów, o które wystąpiła sama Państwowa Komisja Wyborcza. W oczekiwaniu na jej decyzję w PiS już trwa festiwal oskarżeń o to, kto jest winien kłopotów partii.

Nerwowo w PiS. Znamy treść głośnych raportów
Jarosław Kaczyński, prezes PiS

W tym tygodniu - 29 sierpnia - mamy poznać decyzję Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie ewentualnego pozbawienia PiS części powyborczej dotacji i corocznej subwencji. Jeden z analizowanych materiałów, który może przyczynić się do nałożenia finansowej kary na partię Jarosława Kaczyńskiego, dostarczył państwowy instytut badawczy NASK.

Za sprawą informatora niezwiązanego z tą instytucją mogliśmy zapoznać się z materiałami przygotowanymi przez ekspertów NASK (sam instytut nie chce ich upubliczniać), a także kontekstem ich powstawania. Wynika z nich, że pracujący tam zespół przygotowywał różne rodzaje raportów - poranne, popołudniowe, tygodniowe, analizy ad hoc i raporty specjalne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Mateuszem Żydkiem

W udostępnionych nam materiałach mogliśmy przejrzeć raporty NASK za wrzesień i październik zeszłego roku, a więc w najgorętszym okresie kampanii.

Sprawdziliśmy raporty poranne z września. Wszystkie były robione według jednego wzorca. Na początek NASK wskazywał wpisy w mediach społecznościowych, np. na portalu X, które w ocenie jego specjalistów mogły mieć charakter dezinformacyjny. I tak np. w raporcie porannym z 18 września 2023 r. pojawia się notatka: "Na koncie posła Michała Szczerby pojawiła się narracja jakoby wizy na Białorusi obsługiwała firma z siedzibą w Moskwie, co ma oznaczać, że personel rosyjski miał wpływ na to, kto wjeżdża do Polski i Unii Europejskiej". Za tym szły rekomendacje. W opisywanym przypadku: "Monitoring i ewentualna reakcja do decyzji resortu".

Monitorujemy i identyfikujemy treści dezinformacyjne, ale nie zajmujemy się ich dementowaniem czy prostowaniem. Publikujemy alerty i ważne informacje oraz przekazujemy analizy i raporty zainteresowanym podmiotom tak, aby one mogły odnosić się do nieprawdziwych treści i im komunikacyjnie przeciwdziałać. Nie ponosimy jednak odpowiedzialności za działania podejmowane przez te podmioty lub ich brak - zastrzegł NASK w materiale dotyczącym metodologii działań.

Jak NASK badał "wiarygodność PiS"

W dalszej części raportu pojawia się sekcja "Tematy dnia z KPRM CIR" (Centrum Informacyjne Rządu działające w ramach Kancelarii Premiera - przyp. red.), a w niej kilka-kilkanaście tematów, które przebadać chciały sobie poszczególne ministerstwa czy sam KPRM. Badano takie tematy jak: ceny energii, złote algi w Kanale Gliwickim, system finansowania samorządów, zboże z Ukrainy czy nielegalna migracja - a więc wszystko to, co danego dnia mogło być "gorącym tematem", którym rząd Zjednoczonej Prawicy powinien odpowiednio zarządzić w sensie komunikacyjnym.

W udostępnionych nam raportach porannych NASK temat "wiarygodności PiS" - jako kolejny z badanych tematów - pojawia się w raporcie z 20 września i potem w kolejnych dniach. Pod kątem liczby wzmianek i generowanych zasięgów w social mediach badano np. takie tezy jak:

Im bardziej Prawo i Sprawiedliwość próbuje negować afery z ostatnich ośmiu lat, tym bardziej ludzie podchodzą podejrzliwie do wiarygodności partii.

Jeśli chodzi o raporty poranne, to wiarygodność PiS badano także w październiku, np. tezę: "Partia Prawo i Sprawiedliwość, która opiera swoją kampanię wyborczą na bezpieczeństwie przez zmiany w dowództwie wojska traci swoją wiarygodność".

Co ciekawe, tego rodzaju monitoring prowadzony był nawet po wyborach 15 października 2023 r. przegranych przez PiS. Przykładowo, w raporcie porannym z 16 października badano zasięg tezy: "Partia Prawo i Sprawiedliwość utraciła wiarygodność ze względu na afery i niekompetencje".

Z kolei dzień później monitorowano tezę: "Wpuszczenie dużej ilości imigrantów do Polski przyczyniło się do utraty zaufania do Prawa i Sprawiedliwości", a 19 października pod lupę wzięto następującą tezę: "PiS miał przyjąć ustawę o 800 plus, jednocześnie nie dysponując na to pieniędzmi w budżecie. Miarą wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości ma rzekomo być fiasko projektów takich jak: rozwój elektromobilności, budowa 100 tys. mieszkań, czy powrót podatku 22 proc. VAT". W raportach porannych po 20 października nie widać już, by badana była wiarygodność PiS.

Raporty popołudniowe zawierały to, co poranne, wraz z uzupełnieniem tego, co wydarzyło się jeszcze w ciągu dnia, a mogło mieć charakter dezinformacyjny. Przykładowo: "Obserwujemy narrację sugerującą jakoby wysyłanie sprzętu wojskowego na Ukrainę rozbroiło polskie siły zbrojne i uczyniło je niezdolne do obrony przed ewentualnym atakiem ze strony Rosji. Temat pojawił się m.in. na profilach związanych z Konfederacją" - wynika z raportu popołudniowego NASK z 21 września.

Festiwal oskarżeń w PiS

Choć decyzja PKW jeszcze nie zapadła, to w PiS już na dobre rozkręciła się karuzela oskarżeń o to, kto jest winien aktualnej sytuacji. A ta nie należy do komfortowych - przez brak werdyktu PKW partia nie jest w stanie spłacić kredytu w PKO BP (naliczane są karne odsetki). Musi szukać oszczędności (m.in. pozbywa się partyjnych lokali rozsianych po kraju) i nie ma zgromadzonych środków na wystartowanie z kampanią prezydencką.

Wiele wskazuje na to, że PKW odrzuci sprawozdanie PiS. Pytanie tylko, jak bardzo skoryguje w dół dotację, stanowiącą zwrot kosztów kampanii parlamentarnej oraz coroczną subwencję dla partii.

Raporty NASK powstawały w ramach uruchomionego w 2022 r. projektu polegającego na przeciwdziałaniu dezinformacji w sieci. Budżet wynosił ok. 19 mln zł na półtora roku. - To nie są jakieś wielkie badania, tylko zwykły monitoring Internetu. To ówczesne Centrum Informacyjne Rządu wymyśliło, że skorzysta z tego instrumentu i podepnie do tego badanie wiarygodności PiS i tego nikt nie neguje - wskazuje polityk partii Kaczyńskiego.

Inny rozmówca związany z Nowogrodzką przekonuje, że nie było żadnego oficjalnego zlecenia z KPRM na badanie "wiarygodności PiS".

CIR codziennie rano przygotowywał wielostronicowy przegląd prasy. Następnie był on przesyłany do wielu podmiotów, w tym do NASK. I NASK na tej podstawie analizował tematy, które mogły mieć charakter dezinformacyjny. Sprawdzał też profile w mediach społecznościowych, które takie tematy podbijały. 'Wiarygodność PiS' nie była widoczna w początkowych raportach, bo temat zwyczajnie nie pojawiał w przeglądach prasy, a więc i w monitoringu - tłumaczy rozmówca z PiS.

Odbija też nasze argumenty, że z podobnych analiz nie mogły korzystać inne komitety startujące w wyborach. - Taką wiedzę można pozyskać w kilka sekund. Każdy komitet mógł sobie kupić podobne monitoringi na rynku. Miesięczna subskrypcja do badania czterech haseł kosztuje jakieś 900-1000 zł - wskazuje.

"Narusza zasadę równości szans wyborczych"

Niezależnie od ceny, PiS mógł prowadzić takie analizy za państwowe pieniądze. Inne komitety musiałyby finansować to z własnych funduszy wyborczych. Dlatego też argumentacja naszego rozmówcy nie przekonuje wszystkich ekspertów.

- Bez wątpienia to nadużycie zasobów publicznych - ocenia dr Anna Frydrych-Depka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, związana z Fundacją Odpowiedzialna Polityka.

Jeśli wyniki badań NASK trafiały do KPRM i były przekazywane sztabowi PiS, to możemy sobie łatwo wyobrazić, jaką korzyść uzyskał komitet prowadzący kampanię. A to była wiedza, do której dostępu nie mogły mieć inne komitety - podkreśla ekspertka.

Podkreśla, że przecież żaden komitet nie może pozyskać i potem wykorzystywać w kampanii takich danych, chyba że zleci i zapłaci komuś za takie badania. - To narusza zasadę równości szans wyborczych, wywraca do góry nogami jawność finansowania kampanii, a także oznacza zwyczajne okradanie obywateli ze środków publicznych - dodaje.

Kolejny rozmówca z PiS przekonuje, że to frakcji związanej z byłym szefem MON i wiceprezesem PiS Mariuszem Błaszczakiem zależy na tym, by uwaga skoncentrowała się na ewentualnych nieprawidłowościach w finansowaniu kampanii poprzez NASK czy Rządowe Centrum Legislacji (gdzie stworzono coś na kształt sztabu wyborczego ówczesnego szefa Krzysztofa Szczuckiego, kandydującego w wyborach).

Takie działanie odsuwa od nich odpowiedzialność za te ich wojskowe pikniki. A tymczasem to właśnie te pikniki to najtwardsza rzecz, za którą mogą nas rozliczyć. Przecież to tam prezes Kaczyński wychodził na scenę i wprost agitował - przekonuje rozmówca.

Pikniki MON odbyły się w dniach 12-15 sierpnia 2023 roku - a więc już w trakcie formalnie trwającej kampanii. W sumie odbyło się ich 67, wszystkie pod nazwą "Silna Biało-Czerwona". We wszystkich uczestniczyli politycy PiS, przede wszystkim kandydaci na posłów i senatorów.

Jaka decyzja PKW?

PKW ponownie zbiera się w czwartek. Wszyscy nasi rozmówcy spodziewają się, że tym razem decyzja ws. rozliczenia komitetu PiS zapadnie. Większość spodziewa się też, że będzie negatywna dla PiS. Pytanie tylko, jak bardzo.

Przyznają jednocześnie - i to zarówno ci z PiS, jak i np. z Koalicji Obywatelskiej - że aktualny "stan zawieszenia" jest dla PiS trudniejszy niż jakakolwiek decyzja PKW, która powinna zapaść. - Trudniej przez to im się układać z bankiem, bo nie wiadomo, o ile PKW obniży im dotację i subwencję, jeśli postanowi odrzucić sprawozdanie. A nawet jeśli taka będzie decyzja, to PiS pójdzie z tym do Sądu Najwyższego i może tam wygra. Odrębną kwestią jest to, czy wypłacający środki minister finansów uzna taki werdykt Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, czy nie. Moim zdaniem nie uzna, ale to temat na odrębną dyskusję - ocenia rozmówca z KO.

Jak pisaliśmy, PKW - by móc odrzucić sprawozdanie wyborcze PiS - musi doliczyć się nieprawidłowości na co najmniej 387 tys. zł (1 proc. wydatków oficjalnie zadeklarowanych przez komitet PiS). Same materiały dostarczone na wniosek PKW przez RCLNASK mają opiewać na ponad 700 tys. zł. Kwota ta będzie większa, jeśli PKW weźmie pod uwagę inne dostarczane jej materiały i informacje, takie jak wspomniane pikniki MON.

A im większa kwota stwierdzonych nieprawidłowości, tym wyższa kara dla PiS - może ona bowiem wynosić trzykrotność stwierdzonych nieprawidłowości (ale nie więcej niż 75 proc. całkowitych wydatków komitetu). Do tego dochodzi zwrot odniesionych korzyści na rzecz Skarbu Państwa.

Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(817)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
POlak
2 miesiące temu
To już od dawna jest wiadome że za najważniejsze a wręcz kluczowe dla PIS były instytucje propagandowe i służby specjalne do ogłupiania ciemnego luda . Na to mniej lub bardziej legalnie szły miliardy państwowych pieniędzy za co PIS powinien teraz słono zapłacić . Bo nie może być tak że demokratycznym krajem bedzie rządzić mafia partyjna .
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Szczepcio
2 miesiące temu
Swego czasu PSL i Nowoczesna zostały pozbawione dotacji za jakieś drobne uchybienia,a PiS-owi za takie ogromne przewałki miałoby ujść na sucho? To chyba żart.
Ssss
2 miesiące temu
Partia, której członkowie 'przytulili' miliardy z kieszeni podatnika ma kłopoty ze spłatą milionowych kredytów. Szok!
Zorro
2 miesiące temu
"Nosił wilk kilka i ponieśli wilka" Za wszystko zło w polityce RP przez ostatnie trzydziestolecie ponosi odpowiedzialność Jarosław Kaczyński to ten ,który dzielił naród na lepszych i gorszych ,szastał pieniędzmi podatników na lewo i prawo po to tylko aby trzymać władzę wykańczał dosłownie tych ,którzy mieli odmienne zdanie od niego,mściwy,konfliktowy ,nieudacznik.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (817)
obywatel_
4 tyg. temu
Czystki w NASK po przejęciu władzy PO, sąd pracy aż wrze od pozwów. Szkoda tylko, że odszkodowań nie płacą ze swojej kieszeni tylko z naszej
Sylwek
2 miesiące temu
PiS to dno.
BDB
2 miesiące temu
Czy w pisie nie ma ludzi o normalnym umyśle, czy do tej partii należą same "jołopy", przepraszam ale przecież, to słowo ze słownika ich przyjaciół. Mam wrażenie, że ich wierchuszka dobrze wiedziała, że prowadzą nielegalną procedurę- myśleli, że życie ponad stan z kradzieży kiedyś wyjdzie na jaw a teraz na normalnym Rządzie wieszają oskarżenia, poniżają, obrażają nie tylko Rząd ale obywateli-- po co kradliście!!! TO NIE JEST HEJT_TYLKO CZYSTA PRAWDA< A GDZIE JEST WOLNOŚĆ SŁOWA. Dziś drugi wpis.
Sołtys
2 miesiące temu
Pensje po 100- 180 tyś , a teraz biedni , będą żebrać u Emerytów czy tych po 800+???... A wystarczyło nie kraść publicznych pieniędzy , bawili się na piknikach ,
Osa
2 miesiące temu
A prezes ostrzegał Ziobrystow , nie oszukujcie , ale Ziobro myślał ,że będą wiecznie przy korytach i obrabiał z swoimi Fundacje ..Milionerzy zdziwieni ,że prawo wraca !!!
...
Następna strona