Jak podaje "Rzeczpospolita", w marcu 2020 r. w nowelizacji rozporządzenia ws. ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej NFZ zdecydował, że mimo niemożności pełnej realizacji kontraktu będzie wypłacał placówkom co miesiąc 1/12 jego wartości.
Miało im to zapewnić płynność finansową i umożliwić dostosowanie do warunków sanitarnych wymuszonych przez pandemię. Termin odrobienia ryczałtu przesuwano – ostatnio na koniec tego roku. Szpitale z powodu pandemii wstrzymywały zabiegi, do czego zachęcał nawet minister zdrowia Andrzej Niedzielski. Jednak wezwania do zwrotu pieniędzy dostają już teraz.
Szpitale w różnych częściach Polski dostają wezwania do zapłaty milionów złotych. Jak wymienia gazeta, dotyczy to m.in. Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w Gorzowie i Torzymiu czy Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Często zdarza się tak, że tych pieniędzy nie mają, bo zostały one przeznaczone na funkcjonowanie w czasie pandemii. Placówki uważają, że zostały wprowadzone w błąd w kwestii tego, jak trzeba będzie oddać pieniądze.
O problemach zielonogórskiego szpitala pisaliśmy szerzej już wcześniej. To placówka, którą na początku pandemii poznała cała Polska. To właśnie do niej na początku marca 2020 r. trafił bowiem Mieczysław Opałka - pierwszy Polak, u którego stwierdzono COVID-19.
- Myśleliśmy, że to wsparcie. Okazało się, że miliony z NFZ to pożyczka - mówiły władze zielonogórskiego szpitala. - To dla nas cios - dodawała Elżbieta Polak, marszałek województwa lubuskiego.