Sąd uniewinnił ekspedientkę, która odmówiła obsługi klientce odmawiającej założenia maseczki.
Poprzednio wyrokiem nakazowym sąd orzekł, że ekspedientka ma zapłacić 100 złotych grzywny. Kobieta zaskarżyła orzeczenie, dlatego sprawę skierowano na wokandę.
Wyrok uniewinniający, który zapadł w środę, nie jest prawomocny. Przysługuje od niego odwołanie do sądu II instancji.
Do zdarzenia doszło w połowie lipca. Do sklepu w centrum Suwałk weszła młoda kobieta, która nie miała zasłoniętych ust i nosa.
Ekspedientka kilkakrotnie prosiła klientkę o założenie maseczki. Prośby zostały jednak zlekceważone.
Gdy klientka podeszła do kasy, ekspedientka odmówiła jej obsłużenia.
Klienta złożyła zawiadomienie o wykroczeniu na policji. Funkcjonariusze skierowali do sądu wniosek o ukaranie ekspedientki.
– Obawiałam się o swoje i innych klientów zdrowie. Żyjemy w czasie pandemii, mamy nadzwyczajną sytuację. Działałam nie tylko w interesie własnym, ale też społecznym - powiedziała anonimowo ekspedientka suwalskiego sklepu, w rozmowie z portalem "Nasze Miasto".
Wyrok nakazowy, w którym ekspedientkę skazano na karę grzywny, skomentował w programie "Money. To się Liczy" wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.
- Uważam ten wyrok za absurdalny. Kłóci się on nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale też literą prawa. Sąd powołał się na przepis, który mówi o tym, że można ukarać tego, kto odmawia obsługi bez uzasadnionej przyczyny. A przecież sprzedawczyni miała uzasadnioną przyczynę: właśnie ten brak maseczki - powiedział wiceminister.