Nowy rząd Niemiec chce ściągać do kraju ok. 400 tys. osób do pracy rocznie ze względu przede wszystkim na poważne braki wykwalifikowanych pracowników - donosi Reuters. Problem stał się na tyle poważny, że "dramatycznie" spowalnia niemiecką gospodarkę - twierdzi Christian DUerr, lider parlamentarny ugrupowania FDP, będącego w koalicji rządzącej.
Niemcy siedzą na "tykającej bombie demograficznej"
Jak podkreślił Duerr, cytowany przez Reutersa, pułap 400 tys. pozyskanych pracowników musi zostać osiągnięty "tak szybko, jak to możliwe". Dodał przy tym, że problemy demograficzne - m.in. starzejącej się pracującej części społeczeństwa - można rozwiązywać tylko poprzez "współczesną politykę migracyjną".
Niemcy, by przyciągnąć do pracy ludzi z zagranicy, mają zamiar wprowadzić specjalny system punktowy dla specjalistów z krajów spoza UE, a także podnieść pensję minimalną do 12 euro (ok. 54 zł) za godzinę.
Według szacunków Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego, tylko w tym roku zabraknie na tamtejszym rynku ok. 300 tys. osób do pracy. Dużo więcej bowiem osób przejdzie na emerytury niż wejdzie na rynek pracy. Luka ta ma wzrosnąć do 650 tys. osób w 2029 r.
Jak opisuje Reuters, malejąca liczba pracowników to "tykająca bomba demograficzna" dla niemieckiego systemu emerytalnego. Coraz mniejsza bowiem grupa aktywnych zawodowo osób będzie musiała finansować stale rosnącą masę osób przechodzących na emerytury.