Kanclerz Angela Merkel zapewniła, że nie zrezygnuje z niemiecko-rosyjskiego projektu gazociągu nawet pomimo sankcji, które Stany Zjednoczone nałożyły na firmy uczestniczące w realizacji tej wielkiej inwestycji i ogólnego napięcia w stosunkach amerykańsko-niemieckich, które powoduje gazociąg Nord Stream 2.
Nie tylko Stany Zjednoczone są przeciwnikami dalszej realizacji gazociągu. Protestowały również kraje europejskie, przede wszystkich Polska i Ukraina (to właśnie Ukraina najbardziej ucierpi na tym, że gaz przesyłany będzie po dnie Bałtyku, a nie przez jej terytorium). To jednak głos USA był najbardziej słyszalny, bo wyraźnej krytyce towarzyszyły konkretne działania. Amerykańskie sankcje doprowadziły nawet do tego, że w 2020 r. budowę wstrzymano. Ostatecznie ruszyła z powrotem w grudniu 2020 r.
Nie oznaczało to końca problemów kontrowersyjnej inwestycji. Przed kilkunastoma dniami firma Zurich Insurance Group zadecydowała o wypowiedzeniu umowy ubezpieczenia gazociągu właśnie ze względu na zagrożenie sankcjami.
Od razu rozpoczęły się poszukiwania nowego ubezpieczyciela. Mogłaby zostać nim rosyjska firma Konstanta. Świadczyć mogą o tym ruchy związane z przedsiębiorstwem. Firma została zarejestrowana 11 stycznia, a już dwa dni później otrzymała licencję banku centralnego Rosji.
W obliczu pojawiających się raz za razem trudności Niemcy pozostają jednak niewzruszone. W czwartek kanclerz Merkel powiedziała, że "jej nastawienie (wobec Nord Strem 2 – red.) nie zmieniło się jeszcze w taki sposób, by powiedziała, że projekt nie powinien być kontynuowany" – informuje "The Independent".
- Oczywiście, będziemy rozmawiać z nową administracją amerykańską. Musimy również porozmawiać, jakie relacje gospodarcze z Rosją w sektorze gazowym sa akceptowane, a jakie nie są – powiedziała Merkel.
Projekt prawie gotowy, ale wciąż jest zagrożenie
Powtórzyła sprzeciw Niemiec wobec "sankcji eksterytorialnych". Odnosząc się do czwartkowej inauguracji prezydentury Joe Bidena, powiedziała, że polityka Niemiec znacznie bardzie pokrywa się z wizją Bidena niż jego poprzednika, Donalda Trumpa. Ma jednak świadomość istnienia pewnych różnic.
Gazociąg jest praktycznie ukończony. Gazprom szacuje, że prace wykonane są w 94 proc. Brakuje jeszcze ok. 150 km rurociągu, więc oddanie go do użytku to kwestia czasu. Mimo wszystko w Gazpromie nikt jeszcze szampana nie chłodzi.
W czwartek informowaliśmy, że rosyjski koncern ostrzegł swoich akcjonariuszy, że istnieje ryzyko, że inwestycja nie zostanie ukończona z powodu nacisków politycznych. Niewykluczone, że ostrzeżenie to zostało wydane tylko asekuracyjnie – prawo zobowiązuje firmy do informowania w odpowiedni sposób inwestorów o wszystkich potencjalnych zagrożeniach.