Opublikowane w poniedziałek statystyki pokazują, że wzrost sprzedaży detalicznej niemal zahamował w sierpniu, a konsumenci podchodzili do zakupów z większą rezerwą.
Sprzedaż mierzona w cenach stałych wzrosła zaledwie o 0,5 proc. rok do roku, podczas gdy ekonomiści szacowali, że wzrośnie o 2,6 proc. Z kolei w porównaniu z poprzednim miesiącem, sprzedaż spadła o 2,6 proc.
W danych z ostatnich miesięcy widać skutki kryzysu. W okresie styczeń-lipiec sprzedaż zmalała rok do roku o 3,9 proc., podczas gdy w tym samym okresie w ubiegłym roku wzrosła o 6,0 proc.
Jednak lipcu, po spadkach w czterech poprzednich miesiącach, nastąpiło odbicie - sprzedaż detaliczna wzrosła w skali roku o 2,6 proc. (w cenach stałych).
Natomiast ekonomiści ostrzegali wtedy, że wysoki wzrost sprzedaży jest głównie efektem realizacji odłożonego popytu i zaspakajania nowych potrzeb powstałych na skutek dłuższego przebywania w domach (praca i nauka na odległość). Wygląda na to, że najnowsze dane za sierpień potwierdzają te obawy.
Warto jednak zauważyć, że w sierpniu (w porównaniu z poprzednim rokiem) o kilkanaście procent wzrosła sprzedaży mebli, RTV i AGD. W tej kategorii utrzymał się dobry wynik widoczny w lipcu.
Nie tylko sprzedaż detaliczna rozczarowała. Na koniec poprzedniego tygodnia GUS informował o wzroście produkcji przemysłowej. I choć dodatni wynik sugerował wychodzenie z kryzysu wywołanego pandemią, był niższy od prognoz ekonomistów.
Natomiast najnowsze, poniedziałkowe dane wyraźnie pokazują, ze budowlanka jest w dołku. W sierpniu produkcja budowlano-montażowa była aż o 12 proc. niższa niż rok wcześniej.
- Dane dotyczące sprzedaży detalicznej towarów w sierpniu, podobnie jak te dotyczące produkcji przemysłowej, zdecydowanie nie były już tak euforyczne jak w lipcu - ocenia Monika Kurtek, główny ekonomista Banku Pocztowego.
- Choć nadal wskazują one na odbicie polskiej gospodarki w trzecim kwartale bieżącego roku, to jednocześnie każą wciąż z dużą ostrożnością podchodzić do formułowania prognoz makroekonomicznych, a zwłaszcza ich rewizji w górę - dodaje.
Monik Kurtek zwraca też uwagę, że okres "nadrabiania” polockdownowych zaległości dobiegł końca. Natomiast w związku z niepokojącym rozwojem sytuacji epidemiologicznej w niektórych krajach już teraz, i ogromną niepewnością co do tego jak ta sytuacja będzie wyglądać w kolejnych krajach w sezonie jesiennym, zarówno firmy jak i konsumenci podchodzą z bardzo dużą rozwagą i do produkcji, i do zakupów - dodaje.