Postawienie Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu jest jednym ze stu konkretów na pierwsze sto dni rządu, z którymi do wyborów szła Koalicja Obywatelska. KO chciało postawić prezesa NBP przed TS "za zniszczenie niezależności Narodowego Banku Polskiego i brak realizacji podstawowego zadania NBP, jakim jest walka z drożyzną".
Jak jednak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", nowy rząd przygotował opracowanie, z którego wynika, że można odsunąć Adama Glapińskiego ze stanowiska po prawomocnym potwierdzeniu przez sąd zarzutów prokuratorskich. A postawienie takich zarzutów jest całkiem realne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennik podaje, że w opracowaniu nowej ekipy rządzącej skonkretyzowane zostały zarzuty wobec Glapińskiego. Nie ma wśród nich tych dotyczących błędnych decyzji ws. walki z inflacją. Pojawiły się za to inne.
Co mogą zarzucić prezesowi NBP
"Koronny zarzut dotyczy uruchomionego po wybuchu pandemii programu skupowania przez NBP obligacji Skarbu Państwa i przez niego gwarantowanych. Polska konstytucja zakazuje finansowania deficytu przez bank centralny. Podobnie mówią regulacje unijne" - donosi "DGP". "Dlatego banki centralne z krajów rozwiniętych – dotyczy to również amerykańskiej Rezerwy Federalnej czy Europejskiego Banku Centralnego – skupowały papiery z rynku wtórnego, a nie od państwowego emitenta" - dodaje gazeta i tłumaczy, że według nowej koalicji Glapiński działał świadomie w celu obejściu tego zakazu.
I wylicza, że wśród zarzutów znalazły się też: przekroczenie uprawnień urzędniczych przez prezesa NBP, upolitycznienie banku, a także problemy we współpracy poszczególnych jego organów – prezesa, zarządu i Rady Polityki Pieniężnej.