Spadek indeksu Bloomberg Global Aggregate Total Return Index, który gromadzi dane z całego świata (24 wybrane kraje) o rynku obligacji krajowych i korporacyjnych, wyniósł 20 proc. z historycznego szczytu, który osiągnął pod koniec 2021 r. Spełnia to techniczną definicję rynku niedźwiedzia. Tym terminem określa się okres, w którym dominują duże spadki wartości aktywów.
Na rynku akcji to zjawisko jest dużo częstsze, jeszcze częstsze – na odnotowujących gwałtowne wahania rynkach kryptowalut. Obligacje mają być jednak tzw. bezpieczną przystanią. Gwarantują stałe źródło dochodu w postaci cyklicznie wypłacanych odsetek, a wahania ich kursów powinny być znacznie mniej gwałtowne niż na przykład wahania na rynku akcji.
Inwestowanie w 2022 r. nie oferuje bezpiecznych przystani, są tylko mniej niebezpieczne
Tak też jest do pewnego stopnia i tym razem. Inwestujący w obligacje mogą "pocieszać się", że bitcoin o początku roku stracił na wartości ponad 50 proc., a krajowe rynki akcji też w większości dołują. Wśród najgorszych pod tym względem jest... polska giełda (GPW) , która odnotowała od początku roku ponad 30-procentowe spadki.
Eksperci wskazują, że powodem wszystkich tych spadków może być środowisko ekonomiczne, w którym banki centralne na całym świecie podnoszą stopy procentowe, próbując walczyć z inflacją. To ma być też przyczyna, że zakończył się trwający 40 lat obligacyjny rynek byka (okresy wzrostów).
Obecny rynek niedźwiedzia uderza w klasyczne portfolio 60/40
Obecna sytuacja jest jednak szczególnie bolesna dla inwestorów, bo akcje i obligacje spadają w tandemie, gdy w tradycyjnie skonstruowanym portfolio obligacje pełnią funkcję zabezpieczenia przed spadkami na rynku akcji. Klasyczne w USA portfolio 60/40 (60 proc. zainwestowane akcje, 40 proc. w obligacje) – jak wylicza Bloomberg – jest w 2022 r. 15 proc. na minus.
Jak prognozuje w rozmowie z agencją Bloomberga Stephen Miller, doradca inwestycyjny z kanadyjskiego funduszu CI Financial Corp., okres rekordowo niskiej rentowności obligacji (poniżej 1 proc.), który miał swój szczyt w trakcie pandemii, szybko nie powróci.
Spadki będą więc kontynuowane. To dlatego, jak głosi dominująca wśród ekspertów opinia, że banki centralne, walcząc z inflacją, nie mogą stymulować rynki tak, jak robiły to wcześniej. Tym razem nie będzie więc jeźdźców na białym koniu w rodzaju prezesa banku centralnego podejmującego decyzję o obniżaniu stóp czy wznowieniu programu skupu aktywów (tzw. luzowanie polityki monetarnej).
Rynek obligacji – skoro jest tak źle, to... będzie już tylko lepiej?
Gdzie na świecie jest najgorzej na rynku obligacji w 202 r.? W Europie Wschodniej (blisko 40-procentowe spadki), co Bloomberg tłumaczy rosyjską inwazją na Ukrainę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli jednak jest tak źle, to zawsze pojawiają się nadzieje, że może być już tylko lepiej. Ostatnie przemówienie szefa amerykańskiego banku centralnego Jerome'a Powella rynki oceniły jako "niepozostawiające złudzeń", że amerykański Fed pozostanie jastrzębi (dalej nie ma mowy o luzowaniu). Komentujący zauważają jednak, że niepohamowany wzrost inflacji byłby jeszcze większym problemem. Zaostrzanie kursu z kolei – wcześniej czy później – nieuchronne. A im później wprowadzone, tym bardziej bolesne.
Tymczasem po okresie niespotykanych spadków może przyjść okres znacznych wzrostów na rynku obligacji. Tak twierdzi cytowana przez Bloomberga Kellie Wood, specjalistka ds. rynku obligacji z australijskiego Schroders Plc., która zauważa, że "już w niedalekiej okolicy będzie niesłychana okazja do kupowania obligacji, bo banki centralne gwarantują nam obecnie światową recesję".