Obniżki cen w sklepach spożywczych mają objąć produkty w 20 kategoriach. Chodzi między innymi o mięso drobiowe, mleko, śmietanę, ser, chleb, świeże owoce i warzywa. Nowe zasady dotyczą sprzedawców detalicznych o obrotach przekraczających miliard forintów, czyli równowartość około 12,2 mln zł.
System będzie monitorował ceny
- Sprzedawcy są zobowiązani do informowania klientów o produktach objętych promocją, a organ ochrony konsumentów będzie monitorował jej wdrażanie – poinformował w czwartek Martin Nagy. Z kolei w lipcu zostanie wprowadzony na Węgrzech internetowy system monitorowania cen, który według ministra w znacznym stopniu przyspieszy spadek inflacji w nadchodzącym czasie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ostatnich miesiącach inflacja na Węgrzech, która od ponad pół roku jest najwyższa w całej Unii Europejskiej, zaczęła nieznacznie spadać. W kwietniu wyniosła 24,5 proc. rok do roku, podczas gdy w marcu było to 25,6 proc. Dla porównania - wzrost cen w Polsce w kwietniu 2023 r. wyniósł 14,7 proc., a wstępne dane GUS za maj mówią o spowolnieniu inflacji do 13,4 proc.
Gaszą pożar, który sami wywołali
Rząd Viktora Orbana zapowiedział, że będzie dążył do zmniejszenia inflacji na Węgrzech do poziomu jednocyfrowego na koniec bieżącego roku. Jednak jego dotychczasowe działania są krytykowane przez ekspertów.
- Nawet szef banku centralnego Węgier zgłasza zastrzeżenia do polityki premiera Viktora Orbana - komentował w lutym w programie "Newsroom" WP Adam Balcer z Kolegium Europy Wschodniej. - Przypomnę, że rząd zdecydował o zamrożeniu cen niektórych produktów, energii czy paliw. Efekt jest taki, że to sztuczne zamrożenie firmy i producenci odbijają sobie w podnoszeniu cen innych produktów. Rząd swoją polityką zatem inflację rozkręca – zauważył Balcer.
Półtora miesiąca temu agencja Bloomberga przypominała, że węgierski bank centralny obwiniał dotychczasowe decyzje rządu o nakręcanie inflacji. Jak oceniał bank, wprowadzenie cen maksymalnych na część produktów spowodowało, że sklepy odrabiały sobie utracone zyski na tych produktach, których nie dotyczą regulacje - i mocniej podnosiły ich ceny. W ten sposób duże sieci handlowe miały też odbijać sobie to, co musiały oddać do państwowego budżetu w ramach wprowadzonego w ubiegłym roku nowego podatku od nadzwyczajnych zysków.