Odmrożenie gastronomii. "Ceny w restauracyjnych kartach będą wyższe"

Po pół roku zamknięcia gastronomia powoli się otwiera. Restauratorzy są przekonani, że goście wrócą szybko, ale zastanawiają się, na jak wiele wizyt będzie ich stać. Ceny mogą wzrosnąć nawet o 20 proc. w stosunku do tych sprzed zamrożenia.

Od 15 maja będą mogły wznowić działania restauracje. Na razie tylko w ogródkach. Pełne otwarcie, choć w reżimie sanitarnym będzie możliwe dopiero z końcem maja.
Od 15 maja będą mogły wznowić działania restauracje. Na razie tylko w ogródkach. Pełne otwarcie, choć w reżimie sanitarnym będzie możliwe dopiero z końcem maja.
Źródło zdjęć: © East News | Marek M Berezowski/REPORTER
Przemysław Ciszak

To ma być powrót do względnej normalności. Od połowy maja restauracje i puby będą mogły przyjąć gości w zewnętrznych ogródkach, z końcem miesiąca będą mogli zaprosić do środka. Wszystko oczywiście w reżimie sanitarnym.

Restauratorzy już szykują się do otwarcia i nie kryją ulgi, że w końcu po pół roku zamknięcia i ograniczonej do serwowania dań na wynos działalności, przyjmą gości.

- Wielka nadzieja i pełna mobilizacja. Zespół przetrwał, spodziewamy się wielu gości - podkreśla w rozmowie z money.pl Piotr Popiński, właściciel warszawskiej "Folk Gospody" i "Oberży pod Czerwonym Wieprzem".

Jak przewiduje, Polacy tłumnie ruszą do restauracji. - Wszystkim tego brakowało. Otwieramy się w reżimie sanitarnym, co ogranicza liczbę dostępnych miejsc. Sądząc po wielu telefonach i pytaniach, kiedy się otwieramy, może mieć problem z pomieszczeniem wszystkich chętnych gości - przyznaje.

Galerie i restauracje do otwarcia? Prof. Simon tłumaczy

Radości nie kryje również Robert Sowa, słynny restaurator, właściciel N31 Restaurant&Bar. - Potrzeba nam choć tej namiastki normalności, kontaktu z ludźmi - zaznacza w rozmowie z money.pl.

Szok w karcie dań?

Powrót gastronomii to dobra informacja, problemem może jednak okazać się nowa rzeczywistość, w jakiej się znajdziemy. I nie chodzi tylko o reżim sanitarny, ale ceny, z jakimi będzie trzeba się zmierzyć.

Restauratorzy wprost mówią o droższych kartach w restauracjach. - W górę poszły ceny wielu produktów. Widzę to, robiąc zarówno prywatne zakupy, jak i zaopatrując się do restauracji. Jest znacznie drożej. Nawet o 20 proc. - zauważa Robert Sowa.

- To musi się przełożyć na ceny w restauracjach. Wielu naszych gości zderzy się z nową rzeczywistością - przyznaje w rozmowie z money.pl.

O rosnących cenach już donoszą czytelnicy Wirtualnej Polski, którzy korzystali z nadmorskiej oferty lokali sprzedających jedzenie na wynos.

Potwierdzają to również eksperci rynkowi. Karolina Załuska, analityk rynku rolno-spożywczego Banku BNP Paribas, na łamach money.pl wyjaśnia, że do wyższych cen np. warzyw przyczyniają się rosnące koszty produkcji, paliw, nawozów i środków ochrony roślin oraz koszty pracy.

- Opłaty dla gastronomii pomimo ciężkiej sytuacji rynkowej idą w górę. Śmieci, opakowania, podatek cukrowy, to wszystko będzie skutkować podniesieniem cen - dodaje Agnieszka Furmaniak, reprezentująca Izbę Gospodarczą Gastronomii Polskiej (IGGP).

Co do wyższych kosztów, a co za tym idzie również cen w restauracjach, złudzeń nie ma również Piotr Popiński.

- Ceny wzrosły w pandemii bardzo mocno, zarówno produktów spożywczych, jak i opłat czy mediów. Niestety to oznacza, że również ceny w restauracjach muszą pójść w górę - przyznaje, ale zaznacza, że aby restauracje mogły prosperować i przyjmować gości, muszą kalkulować ceny.

Jego zdaniem straty poniesione w gastronomii są nie do odrobienia. - Wielu restauratorów upadło i już nie powstanie. Z czasem, jeśli sytuacja zacznie się stabilizować, pewnie ten bilans się wyrówna, wejdą nowi, ale potrzeba na to czasu. Goście wrócą szybko, ale na jak częste wyjścia do restauracji będzie ich stać? - pyta retorycznie.

Jak dodaje Robert Sowa, przez pandemię polskie społeczeństwo, w tym i klasa średnia, na której się opierają restauratorzy, zubożało. - Samo otwarcie gastronomi nie oznacza końca problemów. To wciąż nie będzie łatwy czas - zaznacza.

Liczą na dalszą pomoc

- Wiemy już, że za chwilę otworzy się ok. 20 tysięcy restauracji, które nie otrzymały żadnej pomocy rządowej. Gastronomia popadła w ogromne długi, a państwo pomogło jej zaspokoić niewielki procent kosztów - zaznacza Agnieszka Furmaniak z IGGP.

Jak zaznacza, jedyna realna pomoc, którą w tym momencie dostaną restauratorzy, pochodzi od samorządów. - Są to zwolnienia z koncesji i obniżenie opłat za ogródki. W Warszawie, dzięki staraniom także przedstawicieli Izby, obniżono je do jednego, symbolicznego grosza - podkreśla.

Restauratorzy wprost przyznają, że wsparcie jest konieczne, aby branża mogła się odrodzić, a i to będzie wymagać czasu. - Wciąż liczymy na dalszą pomoc państwa. Odbudowa całego sektora gastronomii to proces, który będzie trwał kolejne miesiące, jak nie lata - mówi właściciel warszawskiej "Folk Gospody" i "Oberży pod Czerwonym Wieprzem".

Aby pomóc restauratorom, IGGP lobbuje m.in. za obniżeniem podatku VAT dla gastronomii do 5 proc. na wszystkie usługi i produkty. Niebawem w tej sprawie, a także w kwestii integracji przedsiębiorców, przedstawiciele Izby spotkają się z prezydentem.

- Ponadto jesteśmy na etapie wprowadzania w życie grup zakupowych dla naszych członków, aby odciążyć ich w kosztach i realnie wspomóc ich biznesy - zaznacza Agnieszka Furmaniak.

Źródło artykułu:money.pl
Komentarze (427)

Wybrane dla Ciebie