Pijani pasażerowie to plaga. Prezes Ryanaira: piją już o 6 rano na lotnisku

Szef Ryanaira wypowiedział krucjatę pijanym pasażerom w samolotach. - Kiedyś było to tolerowane, bo pijany pasażer siadał w fotelu i przesypiał cały lot. Dziś jednak mamy mieszankę alkoholu i narkotyków. Tacy ludzie nie zasypiają, tylko stają się bardzo agresywni - mówi money.pl Michael O'Leary, prezes Ryanair Group.

Michael O'Leary apeluje: o 6.00 rano na lotnisku pij wodę, kawę lub herbatę, nie alkohol
Michael O'Leary apeluje: o 6.00 rano na lotnisku pij wodę, kawę lub herbatę, nie alkohol
Źródło zdjęć: © Getty Images | HOLLIE ADAMS
Marcin Walków

Michael O'Leary, prezes Ryanair Group, w sierpniu 2024 r. zaapelował o ograniczenia w sprzedaży alkoholu na lotniskach. Pijanych pasażerów w samolotach nazwał wówczas prawdziwą plagą. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA alarmowało, że od pandemii COVID-19 liczba incydentów z udziałem tzw. niesfornych pasażerów (ang. unruly passengers) na pokładach samolotów rośnie. Jedną z trzech najczęstszych przyczyn m.in. agresji jest odurzenie alkoholem i innymi środkami.

Czy wraz z nadejściem sezonu wiosenno-letniego i większego popytu na podróże ten problem powróci? - Cóż, po pierwsze ten problem mamy przez cały rok. Niesforni pasażerowie nie czekają na lato. Dziś to prawdziwe wyzwanie dla wszystkich linii lotniczych. Myślę, że lotniska są nieodpowiedzialne. Pijany pasażer może pokazać kartę pokładową i wpuszczą go na pokład - mówi O'Leary w rozmowie z money.pl.

Kiedyś było to tolerowane, bo pijany pasażer siadał w fotelu i przesypiał cały lot. Dziś jednak mamy mieszankę alkoholu i narkotyków. Tacy ludzie nie zasypiają, tylko stają się bardzo agresywni. I to już jest niedopuszczalne - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na pokładzie samolotu to kapitan rządzi. Może usunąć pasażera z rejsu

O'Leary zwraca uwagę, że tacy pasażerowie są agresywni nie tylko słownie, zarówno wobec innych pasażerów, jak i personelu pokładowego. Ten pada także ofiarą fizycznych napaści.

Nie będziemy tego akceptować. Dlatego pytam, dlaczego bary na lotniskach są otwarte już o szóstej rano? Nie powinny być. Jaki inny bar w mieście jest otwarty od wczesnego ranka? Chce ci się pić tak wcześnie, wypij szklankę wody albo filiżankę kawy lub herbaty - mówi money.pl O'Leary.

Pytamy go o to, jak jego zdaniem miałyby wyglądać ograniczenia w sprzedaży alkoholu na lotniskach. Podkreśla, że nie chodzi mu o zakaz. - Tylko o ograniczenie - do dwóch drinków na osobę. Ktoś powie, że to jednak za mało? Dobrze, niech będą trzy. Ale niech ich liczba będzie ograniczona. Ograniczamy ilość alkoholu, jaką można kupić w Duty Free, skanujemy kartę pokładową przy zakupie. Tak samo powinno być w barach i lokalach na lotniskach - stwierdza.

Ograniczenie alkoholu na lotniskach? Sami sprzedają go w samolotach

Alkohol serwowany jest jednak także na pokładach samolotów. W przypadku tanich linii lotniczych - odpłatnie, w liniach tradycyjnych nierzadko można na niego liczyć w cenie biletu, w zależności od klasy podróży lub trasy.

Zdecydowana większość osób na pokładzie naszych samolotów kupuje jednego drinka. Niewielu decyduje się na dwa. Jeśli i my mielibyśmy ograniczyć do dwóch czy trzech drinków, nie ma problemu. Nawet tam, gdzie alkohol jest serwowany w cenie biletu, personel pokładowy ma prawo odmówić podawania kolejnych osobie nietrzeźwej. I często to robi - mówi Michael O'Leary w rozmowie z nami.

Już dziś obowiązuje zakaz spożywania przez pasażerów prywatnego alkoholu kupionego wcześniej, na przykład zakupionego w sklepach Duty Free.

Prezes Ryanaira jeszcze raz podkreśla, że jego zdaniem za eskalację problemu z niesfornymi pasażerami w ostatnich latach odpowiadają już nie tylko procenty.

- Problem to właśnie ta mieszanka alkoholu i narkotyków. Mówisz "koniec z alkoholem, proszę pana" i włącza się agresja. I to musi być rozwiązane. Widzimy samoloty z kibicami odlatującymi z Dublina w sobotni poranek na mecz. Już o 6 rano piją kufle Guinnessa na lotnisku, a mecz zaczyna się o 15. I dlatego trzeba to powstrzymać - przekonuje O'Leary.

Mandaty dla pijanych pasażerów to za mało

Niesfornym pasażerom, wobec których na pokładzie samolotu interweniuje Straż Graniczna, grozi grzywna nakładana w drodze mandatu w wysokości 500 zł.

- Kary są zupełnie nieistotne. Nigdy ich nie płacą, bo zdążą wrócić tam, skąd przylecieli. Problemem nierzadko jest postawa lokalnej policji i służb, gdy latamy za granicę. Zgłaszamy problem z pasażerem. Próbują się tym nie zajmować. "Jesteście irlandzką linią, on jest Irlandczykiem, zabierzcie go ze sobą". Tak nie może być - kwituje prezes Ryanair Group w wywiadzie dla money.pl.

Wizz Air odpowiada na pomysł prezesa Ryanaira

O apel Michaela O'Leary'ego już wcześniej pytaliśmy jego bezpośredniego konkurenta, czyli węgierskie linie lotnicze Wizz Air. - Nie byłbym aż tak radykalny, by zakazać sprzedaży alkoholu w całym mieście. Myślę, że chodzi raczej o to, jak lepiej "filtrować" zachowania pasażerów wchodzących na pokład - mówił money.pl Jozsef Varadi.

- Gdy mamy do czynienia z niesfornym pasażerem, zakazujemy mu lotów z nami w przyszłości. I to na całe życie. Jeśli robisz rozróbę, nie będziesz już latać Wizz Airem. Zawsze zgłaszamy takich pasażerów policji, podlegają wszelkim konsekwencjom, które mogą wyniknąć z takich zachowań. Ale jest to reaktywne zarządzanie tym problemem - przyznał Varadi.

Przypomniał, że Wizz Air był jednym z partnerów kampanii edukacyjnej Agencji UE ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) - "Not on my flight" (ang. nie podczas mojego lotu). Miała ona uświadomić pasażerom konsekwencje zachowań, które utrudniają innym podróż lub mogą wpłynąć na bezpieczeństwo i punktualność rejsów. - I nie chodzi tylko o alkohol, może to być wszystko - zaznaczał Varadi.

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl

Źródło artykułu:money.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (74)