"Barometr zawodów" to ogólnopolskie badanie, które od 10 lat co roku przygotowuje Wojewódzki Urząd Pracy w Krakowie na zlecenie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Pokazuje ono prognozę zapotrzebowania na pracowników w danym roku, która wskazuje, które zawody są deficytowe, w równowadze i nadwyżkowe z podziałem zarówno na województwa, jak i powiaty. Za zawód deficytowy uważa się taki, w którym liczba ofert pracy jest wyższa od średniego stanu bezrobotnych.
Jak czytamy w najnowszym opracowaniu, największy deficyt, prognozowany w całym kraju, zarówno na poziomie powiatowym jak i wojewódzkim, wystąpi w grupie zawodów związanych z użyciem siły fizycznej. Wśród nich są m.in. dekarze, kierowcy, magazynierzy, mechanicy, monterzy, operatorzy sprzętu do robót ziemnych, robotnicy budowlani i spawacze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Śledzimy prognozy Barometru zawodów od lat i co roku eksperci wskazują prawie 1:1 te same zawody: połowa z nich dotyczy pracowników fizycznych z kwalifikacjami - komentuje Yuriy Grygorenko, główny analityk Gremi Personal, międzynarodowej agencji zatrudnienia.
Zdaniem eksperta, niedobór takich kandydatów do pracy wynika stąd, że kandydatom nie odpowiadają warunki pracy.
Do tego dochodzi obciążający fizycznie charakter pracy, nierzadko praca w trudnych i zmiennych warunkach atmosferycznych, długie godziny pracy, w przypadku kierowców również delegacje, a także wysoce niesatysfakcjonujący poziom płac - tłumaczy Grygorenko.
- Ponadto w większości zawodów kandydat do pracy powinien posiadać doświadczenie zawodowe, wykazać się uprawnieniami oraz umiejętnościami. Zrekrutowanie takiego pracownika od co najmniej kilku lat stało się równie trudne jak znalezienie wysokiej klasy specjalisty - dodaje.
Ponadto, jak co roku w zestawieniu najbardziej deficytowych zawodów specjalistycznych dla wszystkich województw znaleźli się lekarze, nauczyciele, opiekunowie osób zależnych, pielęgniarki i położne, pracownicy księgowości i rachunkowości oraz służb mundurowych.
Zima demograficzna w Polsce. Ekspert tłumaczy
Niedobór wysoko wykwalifikowanej kadry czyli druga połowa deficytowych zawodów wymagających studiów i długiego stażu również nie dziwi eksperta.
- Co najmniej od kilku lat wchodzimy w okres tzw. zimy demograficznej – więcej osób przechodzi na emeryturę, niż absolwentów zasila rynek pracy, przy czym taki absolwent nie jest w stanie zastąpić np. chirurga z 25 stażem pracy - zauważa Grygorenko. - Tu wyjściem są migranci zarobkowi, ale ich ciężej sprowadzić, nie tylko z powodu długich procedur, ale też dlatego, że zarobki i warunki pracy i życia w Polsce nie są tak atrakcyjne jak np. w Europie Zachodniej - podkreśla.
Jego zdaniem jedynym wyjściem z sytuacji deficytu jest otwarcie rynku pracy na migrację zarobkową w szerszym, niż dotychczas zakresie, co jest obarczone ryzykiem. Wskazują na to kierunkowe dokumenty przygotowywanej przez rząd Strategii Migracyjnej.
- Wymaga to przede wszystkim wdrożenia programów zarządzania wielokulturowością (promujące inkluzywność, równość i tolerancję), w tym dopracowania kanałów komunikacji do użytku w miejscu pracy w wielu językach czy, jak to często robią duże międzynarodowe firmy, wręcz przejścia na język angielski - zauważa Grygorenko.