Pierwsze dni nowej kadencji parlamentu należały do bardzo pracowitych. Nic dziwnego: nie ma pieniędzy na realizację zapowiedzianych programów, a nie ma mowy, by z czegoś rezygnować.
Pieniądze trzeba więc wydobyć choćby spod ziemi. Stąd presja na zniesienie limitu 30-krotności (dałoby dodatkowe 7 mld zł tylko w pierwszym roku), , podniesienie akcyzy na używki czy zmiana przeznaczenia Funduszu Solidarnościowego.
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że najprostszym sposobem na zastrzyk pieniędzy byłoby zwiększenie budżetu. Tego jednak PiS nie chce robić nie tylko dlatego, że obiecał budżet bez deficytu, lecz także dlatego, że nie pozwala na to bezpiecznik dla stabilności finansów państwa, czyli tzw. stabilizująca reguła wydatkowa (SRW) zapisana w ustawie o finansach publicznych.
Ma ona za zadanie wyznaczyć nieprzekraczalny limit dla większości wydatków państwa na sany rok. W 2020 r. wynosi ok. 901 mld zł. Wydatki te zostały już w całości zaplanowane i gdyby rząd chciał zwiększyć limit, musiałby poszukać innych źródeł dochodów albo ograniczyć wydatki.
Żaden ze scenariuszy nie przekonuje PiS-u, więc idzie w trzecim kierunku, czyli próbuje ominąć SRW. Dlatego też wydatki na "trzynastkę" mają przechodzić przez Fundusz Solidarnościowy, a więc instytucje, której reguła wydatkowa nie obejmuje.
Stosowanie się do reguły nie jest tylko i wyłącznie wyrazem dobrej woli: jej ominięcie oraz dalsze rozmiękczanie może skutkować spadkiem oceny wiarygodności Polski na rynkach międzynarodowych oraz przeceną długu - czytamy w "Rz".
Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu jest zdania, że obchodzenie reguły może być do pewnego stopnia tolerowane, ale nie bezterminowo. W 2021 r. problem wróci ze zdwojoną siła i wtedy sztuczki księgowe już nie wystarczą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl