O sprawie pisaliśmy w reportażu "Serce do firmy". 34-letni pracownik zakładu popełnił samobójstwo w warsztacie. Jak twierdzą pracownicy spółki, był jedną z wielu ofiar mobbingu.
Ci, którzy zdecydowali się z nami rozmawiać, opowiadają o nękaniu telefonami, krzykach i agresji. W firmie miało też dochodzić do wielokrotnego łamania praw pracowników, m.in. przez brak odpowiedniego rozliczania nadgodzin.
- Mnie dyrektor W. zwalniał 4 razy - opowiada były pracownik zakładu, który skontaktował się z nami po publikacji reportażu. - W końcu, gdy sam złożyłem wypowiedzenie, nie chciał go zaakceptować. Powiedział, że wypowiedzenie będzie na warunkach prezesa. Jakich? Nie wiadomo, bo nikt nie chciał mi pokazać dokumentów, dopóki ich nie podpiszę.
Jedną z ofiar mobbingu miał być 34-letni Przemek. Jak wynika z relacji rodziny, mężczyzna był wielokrotnie nękany służbowymi telefonami poza godzinami pracy.
Dotarliśmy do dokumentów, z których wynika, że w maju miał zaledwie 3 dni wolne - wliczając w to weekendy i święta. W ostatnich dniach maja miał skończyć duże zlecenie. Z powodu braków kadrowych, miał duże problemy z dotrzymaniem terminu.
W rozmowie z nami zarówno prezes, jak i dyrektor W., wszystkiemu zaprzeczali. Twierdzili, że żadnego mobbingu w firmie nie ma, a dyrektorowi chcą zaszkodzić "źli ludzie".
- Mam kilku dyrektorów, on jest jednym z najlepszych. To dobry człowiek - mówi w rozmowie z nami Zdzisław Wojtycha, prezes firmy Er-Ea.
Jak udało nam się ustalić, po naszej publikacji dyrektor W. zdecydował się odejść na wcześniejszą emeryturę.
- Wcześniej tego nie planował, o żyje pracą, nic innego nie robi - mówi osoba pracująca na terenie elektrowni Połaniec. - I nagle się okazało, po tym artykule, że w marcu dyrektor odchodzi. Dziwny zbieg okoliczności.
Informację potwierdza inny pracownik zakładu.
- W marcu skończy 60 lat i słyszałem, że ma przejść na emeryturę pomostową - mówi. - Myślę, że chce uniknąć odpowiedzialności.
Poprosiliśmy firmę Er-Ea o komentarz w tej sprawie. Na odpowiedź czekamy.
W firmie Er-Ea trwa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Jest wielowątkowa, oprócz sposobu rozliczania nadgodzin i mobbingu kontrolerzy sprawdzają, czy w firmie dochodziło do naruszania zasad BHP.
Równolegle postępowanie w sprawie śmierci 34-letniego pracownika prowadzi połaniecka policja. Pod koniec października część dochodzenia została umorzona. Jak ustalili śledczy, pracownika nikt nie namawiał do targnięcia się na swoje życie. Nikt mu też nie pomagał.
Część materiałów wyłączono jednak do odrębnego postępowania, z art. 190 kodeksu karnego, który dotyczy uporczywego nękania i gróźb karalnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl