"DGP" wskazuje, że problemy z dostawami szczepionek sprawiły, że w ostatnich dniach po raz kolejny zaczęto głośniej mówić o stworzeniu polskiego preparatu przeciw koronawirusowi.
Na taką szczepionkę, opracowaną w rodzimych laboratoriach i wdrożoną przez polski przemysł, nie ma jednak szans - ocenia dziennik. Powodów ma być kilka.
Inwestycja kosztowałaby skarb państwa masę pieniędzy. Zdaniem Krzysztofa Kopcia, prezesa Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF), koszt uruchomienia linii produkcyjnych mógłby wynieść nawet kilkaset milionów złotych.
Na niekorzyść polskich producentów grałby również czas. Na specjalistyczny sprzęt od producenta czeka się bowiem od sześciu do dziewięciu miesięcy. Na walidację sprzętu trzeba poświęcić dodatkowy kwartał, co oznacza, że inwestycję udałoby się dopiąć w ostatniej fazie pandemii.
Ponieważ polski preparat kosztowałby masę pieniędzy i wszedł na rynek bardzo późno, Polacy mogliby mieć problem ze znalezieniem potencjalnych kupców. A skoro tak, skarb państwa tylko by na tym stracił.
Już w zeszłym tygodniu pisaliśmy, że trwające obecnie wstępne prace nad polską szczepionką przeciw Sars-CoV-2 mogłyby przyspieszyć, gdyby rząd przyznał uczelniom odpowiednie dotacje. Politechnika Warszawska zapewniała wówczas, że jest w stanie wyprodukować skuteczną i tanią szczepionkę, ale potrzebuje pieniędzy. Tymczasem ministerstwo edukacji odmówiło uczelni przyznania grantu.
Money.pl zapytało o to ministra edukacji Przemysława Czarnka. - Nie tylko Politechnika Warszawska pracuje nad polską szczepionką. Prace i badania się toczą, jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi tymi placówkami, włącznie z Politechniką Warszawską - odparł.
Tymczasem w środę polska spółka Mabion podpisała umowę z amerykańską firmą Novavax, która pracuje nad nową szczepionką na koronawirusa. Jeśli wszystko potoczy się pomyślnie, nad Wisłą wystartuje produkcja tego preparatu. Polski Fundusz Rozwoju chce wesprzeć Polaków kwotą 40 mln zł.