Resort pracy poinformował w czwartek o niespodziewanym wzroście bezrobocia w lutym. W miesiąc przybyło ponad 10 tys. bezrobotnych. Tym razem jednak nie statystyki rządowe, a nieco starsze (dotyczące stycznia) europejskie bardziej zajęły premiera Mateusza Morawieckiego.
"Z Eurostatu płyną do nas najświeższe, jeszcze nieobrobione graficznie, dane za styczeń 2021, którymi chciałbym się z Państwem podzielić jako pierwszy" - napisał na Twitterze szef rządu, odnosząc się do stopy bezrobocia w Unii Europejskiej.
"Kilka miesięcy temu, gdy znajdowaliśmy się na drugiej/trzeciej pozycji, mówiłem, że chcemy ścigać liderów - Czechów. I właśnie ich przegoniliśmy" - zaznaczył premier.
Szef rządu zwrócił uwagę, że przez ostatnie kilkanaście lat "przeszliśmy bardzo długą drogę - z lidera negatywnych wskaźników do prymusa słupków". "Polska ma aktualnie NAJNIŻSZE bezrobocie w całej UE - wynosi ono 3,1 proc.!" - podkreślił.
Sprawdzamy statystyki
Eurostat, czyli odpowiednik polskiego GUS-u, wskazał na spadek bezrobocia w Polsce w porównaniu z grudniem o 0,1 pkt. proc. Jednocześnie Czechy, które ostatnio nas wyprzedzały, zaliczyły wzrost wskaźnika o 0,1 pkt. proc. Stąd zamiana miejsc.
Kolejna w rankingu Holandia ma bezrobocie na poziomie 3,6 proc., a wszystkie inne kraje mają co najmniej czwórkę z przodu. Niemcy, do których lubimy się porównywać, mają bezrobocie rzędu 4,6 proc., a bogaci Skandynawowie ze Szwecji borykają się z prawie 9-procentowym bezrobociem. Średnia dla całej Unii Europejskiej to 7,3 proc.
Blisko dwucyfrowego bezrobocia jest Litwa (9,6 proc.), gdzie w miesiąc wskaźnik wzrósł o 0,4 pkt. proc. Jedynym krajem, gdzie kilkanaście procent obywateli nie ma pracy, jest Hiszpania (16 proc.). Podobnie byłoby pewnie w Grecji, ale od dwóch miesięcy brakuje w Eurostacie danych z tego kraju.
Premier, komentując te dane, mówił o długiej drodze, jaką przeszła Polska, by teraz móc pochwalić się takimi statystykami. Podkreślają to też ekonomiści PKO BP, którzy na dowód pokazują wykres.
Ważne kto liczy
Warto zaznaczyć, że dane prezentowane przez Eurostat dość znacząco różnią się od liczb pokazywanych przez GUS. Podczas gdy pierwsza z instytucji mówi o 3,1 proc. bezrobocia, druga podlicza je na 6,5 proc. W jednym ujęciu Polska ma nieco ponad pół miliona ludzi bez pracy, a w drugim dwa razy więcej.
Trzeba podkreślić, że żadna z tych instytucji nie przekłamuje statystyk. A duże różnice wynikają z metodologii obliczeń, w związku z czym mówią coś innego.
Upraszczając, można wskazać, że Eurostat do swoich wyliczeń bierze osoby, które nie pracują, a mogą i chcą znaleźć pracę. GUS podaje za to po prostu liczbę osób zarejestrowanych w urzędach pracy. Część z nich jest w bazie, a nie chce żadnego zajęcia lub np. pracuje na czarno.