Coraz więcej ciepłowni balansuje na granicy upadłości. Zaskoczyły je wzrost cen emisji Co2, kurs euro i ceny węgla. Niemal z dnia na dzień przedsiębiorstwa zostały bez gotówki – informuje Rzeczpospolita.
Miejskie Przedsiębiorstwo Energii Cieplnej w Chełmie zakładało, że w 2018 r. koszt uprawnień wyniesie 2 mln zł. Finalnie zapłaciła 7 mln zł. W tym może być jeszcze gorzej – nawet w granicach 10 mln zł. Obecnie same tylko uprawnienia do emisji stanowią 20 proc. wszystkich wydatków zakładu. Żeby nie utracić płynności, ratusz powinien dofinansować MPEC kwotą 80-90 mln zł, których przecież nie ma.
Rada miasta chce więc szukać inwestora, który chciałby przejąć przynajmniej część udziałów w spółce i wyłożyć pieniądze na modernizację ciepłowni.
Zakład w Chełmie nie jest żadnym ewenementem. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej szacuje, że 88 proc. systemów ciepłowniczych w Polsce jest nieefektywna i wymaga dogłębnej modernizacji. Nieefektywność przekłada się na wartość świadczonych usług.
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w gorszej kondycji są ciepłownie w małych miastach, to okazuje się, że energia cieplna w miastach może być tańsza niż na prowincji.
Problemem polskich ciepłowni jest niska rentowność, która w 2018 r. spadła do poziomu 1,88 proc oraz dramatycznie niskim wskaźnik płynności finansowej, który wynosi 0,6. Oznacza to, że w firmach brakuje pieniędzy na niezbędne inwestycje.
A bez tych nie da się poprawić efektywności ciepłowni i płacić mniej za uprawnienia do emisji.
Ciepło w naszych domach w 2018 r. w 72,5 proc. pochodziło z węgla. To wprawdzie postęp w stosunku do 2017 r., kiedy udział węgla wynosił 74 proc., ale nadal jest niepokojąco wysoki. Od 2002 r. udział paliw węglowych obniżył się zaledwie o 9,2 pkt procentowego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl