W tym tygodniu sąd okręgowy w Olsztynie skazał na 13 lat więzienia twórcę piramidy finansowej Sylwestra S. Wymierzył mu 3 mln zł grzywny i na 10 lat zakazał działalności. Oszukał kilkuset klientów, którym nie wypłacił ponad 30 mln zł.
Wcześniej fiński sąd wydał wyrok na inną polską piramidę finansową, gdzie przekręt dotyczył rzekomych inwestycji w śmieci do recyklingu. Mamy też kolejny rozdział najgłośniejszej sprawy Amber Gold, gdzie syndyk kończy wypłaty gotówki dla pokrzywdzonych.
Jeśli komuś się wydaje, że piramidy finansowe to problem XXI wieku, jest w błędzie. W tym roku przypada okrągłe 30-lecie powstania jednej z pierwszych tego typu firm. Chodzi o dumnie brzmiący Galicyjski Trust Kapitałowo-Inwestycyjny (GTKI).
To w latach 90. nad Wisłą istniało niemal zagłębie piramid. "Najczęściej takie przedsięwzięcia udają się w krajach rozwijających się, po dużych wstrząsach społeczno-politycznych i w trudnej sytuacji gospodarczej, gdzie faktycznie istnieją możliwości błyskawicznego zbicia fortuny. W tych krajach nadzór finansowy z reguły jest słabszy, a ludzie gorzej wyedukowani" - diagnozuje problem Maciej Stefaniak, cytowany przez Super Express.
W swojej książce zatytułowanej "Największe Piramidy Finansowe Świata" opisuje, że GTKI oszukał w sumie około 4 tys. osób. W rzeszowskim parabanku klienci utopili około 26,5 mln zł (przed denominacją było to około 265 mld starych złotych). Jego założycielem był Stanisław Kotarba - były podoficer Wojska Polskiego.
Czytaj więcej: "Paragony grozy" będą normą. Rosną ceny i wydatki Polaków
Swoją działalność prowadził bez zgody Narodowego Banku Polskiego. Obiecywał wysokie zyski z lokat. 50 proc. w skali roku wydaje się w tej chwili wręcz nierealne. Zarabiali na tym ostatecznie tylko twórcy piramidy.
Akt oskarżenia przeciwko 11 osobom: właścicielom i dyrektorom GTKI trafił w grudniu 1995 roku do rzeszowskiego sądu. Proces w tej sprawie zakończył się jednak dopiero po 7 latach.
Właściciel i prezes GTKI został skazany na 6 lat więzienia. Do więzienia trafili też dyrektorzy oddziałów i żona Stanisława Kotarby. Z perspektywy czasu wręcz śmiesznie brzmi kwota grzywny, którą zapłacił mózg całej operacji. Było to 25 tys. zł.