Po siedmiu latach pracy w Roche Polska można iść na płatny trzymiesięczny urlop wypoczynkowy. Pracodawca wypłaca w tym czasie pracownikowi połowę pensji – jednym słowem żyć nie umierać. Kiedy jednak wczytać się dokładnie, okazuje się, że program ma przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu, a pracownicy w Roche Polska mają do wykorzystania zaległe urlopy, bo pracowali tak dużo, że nie mieli, kiedy ich wykorzystać. Wówczas zazdrość ustępuje współczuciu.
Take Time – to program skierowany do osób, które przepracowały w polskim oddziale koncernu co najmniej siedem lat. Po tym okresie mogą one wystąpić do pracodawcy o dodatkowy, płatny urlop wypoczynkowy i wykorzystać go tak, jak chcą.
Urlopu tego nie można łączyć jednak z bieżącym urlopem wypoczynkowym, ale już zaległym tak, i wówczas zamiast 50 proc. wynagrodzenia pracownik dostaje już 100 proc.
Jak informuje Anita Drelich z Roche Polska, na 900 pracowników zatrudnionych w koncernie z dodatkowego 3- miesięcznego urlopu na regenerację sił skorzystały 44 osoby, czyli 13 proc. uprawnionych.
Wkrótce może być ich dużo więcej, ponieważ firma myśli o skróceniu stażu pracy uprawniającego do otrzymania benefitu z 7 do 5 lat.
Zmiana ta wychodzi naprzeciw oczekiwaniom młodych pracowników działu IT, którzy mają w firmie najkrótsze staże zawodowe (3-4 lata), i których jest obecnie w firmie aż sześciuset.
Jak przyznaje Anita Drelich, zanim program stał się istotnym elementem walki z wypaleniem zawodowym, pomyślany był jako "wabik" dla informatyków – rodzaj "killer-benefitu", który przyciągnie i zatrzyma w firmie programistyczne talenty.
Trzymiesięczną przerwę od pracy można w Roche Polska robić sobie raz na 7 lat pracy. W czasie urlopu pracownicy mają czas na zastanowienie się nad swoim życiem i podjęciem życiowych wyborów, czasami jest to decyzja o rozstaniu się z firmą.
Czytaj także: Tarcza nie ochroni już pracownika, zmienią się zasady
Jak podkreślała w audycji radia TOK FM "Strefa szefa" Katarzyna Theim, wzięcie urlopu nie wiąże się z podpisaniem umowy lojalnościowej, że się z firmy nie odejdzie. Oczekuje się za to od pracownika, że na czas swojej nieobecności wyznaczy za siebie zastępstwo – kogoś, kto będzie wykonywał jego obowiązki.
Urlop to inwestycja w regenerację sił pracownika, tak by wrócił do firmy wypoczęty, odstresowany i jeszcze lepiej zmotywowany do dalszej pracy.
Z badania przeprowadzonego przez psychologa prof. Bassama Aouil z Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego na próbie około 10 tys. pracowników wynika, że co czwarty ankietowany czuł się wypalony zawodowo.
Co istotne, syndrom przeważnie dotyka osób, które były bardzo emocjonalnie zaangażowane w pracę, a więc naprawdę dobrych pracowników. Jak mówią psychologowie: nie wypali się ten, kto nigdy nie zapłonął...
Wśród wielu zawodów, są takie, które są szczególnie predysponowane na wypalenie. Najbardziej na nie narażone są osoby zatrudnione w zawodach związanych z pomocą innym.
Dr Sławomir Murawiec z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego tłumaczy, że w tych profesjach stawia się pracownikom wysokie wymagania dotyczące m.in. uważnego słuchania, komunikowania się, negocjowania, empatii, cierpliwości, wykazywania zainteresowania, wspierania i efektywnego rozwiązywania problemów, a także kultury osobistej i dyskrecji.
- Korporacje dostrzegły już ten problem, ponieważ z powodu wypalenia zawodowego ponoszą konkretne straty, bo pracownicy są mniej wydajni i kreatywni - zauważa Edyta Pupek z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Osób z Zaburzeniami Psychicznymi INTEGRACJA.
Dodaje, że wiele firm próbuje "regenerować" wyeksploatowanych pracowników, oferując im dodatkowe płatne urlopy, czyli tzw. sabbalicali (np. w McDonald’s po 10 latach pracy pracownicy centrali dostają 4 tygodnie płatnego urlopu), ruchomy czas pracy albo pracę w domu, co w efekcie może być jeszcze większą pułapką, gdyż wobec tych osób zwykle rosną też oczekiwania pracodawcy dotyczące poprawy ich wydajności.
- Kiedy aktywność zawodowa przestaje przynosić satysfakcję, pracownik czuje się wyczerpany psychofizyczne i traci zadowolenie, jakie kiedyś dawała mu wykonywana praca, zaczynają pojawiać się u niego mechanizmy obronne, jak np. przedmiotowe i cyniczne traktowanie ludzi. Spada też poczucie własnej skuteczności, mimo zwiększonego wysiłku wkładanego w pracę — mówi dr Patrycja Stawiarska, psycholog i wykładowca akademicki z Uniwersytetu Humanistyczno-społecznego w Katowicach.
Jeśli przemęczony pracą człowiek będzie musiał wrócić dokładnie do tych samych warunków, z których wcześniej wyszedł, sam dodatkowy płatny urlop niewiele mu pomoże. Nawet jeśli pracodawca hojnie za niego mu zapłaci.
- Wypalony pracownik po powrocie do pracy znowu wpadnie w błędne koło, w kierat obowiązków, z którymi sobie nie radził, będzie doświadczał tego samego stresu. By faktycznie nastąpiła u niego poprawa, musi zostać podjęte realne działanie wobec czynników zwiększających ryzyko wypalenia zawodowego w miejscu pracy, a te są zróżnicowane w różnych miejscach pracy i zawodach – mówi dr Stawiarska.
Zdaniem dr Stawiarskiej, pandemia COVID-19 przyniesie nam za kilka miesięcy kolejną zarazę. Zakażeni nią pracownicy nie będą czuli ani zmęczenia, ani strachu. Ludzie będą doświadczali pustki, która w dużej mierze będzie efektem doświadczania spirali strat (utraty poczucia bezpieczeństwa, bliskich relacji i niepewności jutra).
I nie dotyczy to tylko zapracowujących się dziś dosłownie na śmierć lekarzy i pielęgniarek czy ratowników medycznych, ale również tych, którzy siedząc w domach, klikają bez przerwy w klawiatury swoich komputerów. - Klikając też można się wypalić - ostrzega psycholog.