W oddalonym o zaledwie kilka kilometrów od granicy niemieckim Schwedt od dawna działa wielka fabryka papieru, należąca do koncernu Leipa. Firmie jednak brakuje rąk do pracy - Niemcy coraz częściej wyprowadzają się ze Schwedt do Berlina albo na zachód kraju.
Firma postanowiła więc szukać pracowników po polskiej stronie. "Praca w Niemczech, życie w Polsce? Z Leipa wszystko jest możliwe!" - mogą przeczytać na billboardach mieszkańcy Szczecina, Gryfina i kilku innych miejscowości, znajdujących się w pobliżu Schwedt. Kampania reklamowa to jednak nie wszystko. Firma organizuje 15 czerwca dla Polaków dzień otwarty w zakładzie. Można będzie zobaczyć wielkie maszyny papiernicze, poznać załogę i historię firmy. I oczywiście - złożyć podanie o pracę.
- Po tym, jak wywiesiliśmy billboardy i plakaty widzimy, że zainteresowanie ze strony Polaków jest bardzo duże - słyszymy od przedstawicieli firmy Leipa. Dodają, że obecnie w Leipa już pracuje nieco Polaków - ale wcale nie tak dużo. Stąd kampania reklamowa i dzień otwarty.
Zarobki? Firma nie chce publicznie podkreślać, o ile bardziej jest opłacalna praca po drugiej stronie Odry. Słyszymy, że to z obaw, że mogłoby być to źle odebrane w Polsce.
- Ale ci Polacy, którzy u nas już są, mówią, że zarobki są znacznie lepsze niż w ich ojczyźnie - przekonuje nas przedstawiciel koncernu.
Leipa to nie jedyna firma ze Schwedt, która szuka Polaków. W mieście funkcjonuje również rafineria PCK Raffinerie GmbH, jedna z największych w Niemczech. Firma szuka doświadczonych pracowników z Polski, ale nie tylko - jest gotowa też przeszkolić każdego rokującego kandydata. Taki kurs trwa cztery lata, ale firma zapewnia przez cały ten czas wynagrodzenie. Podczas pierwszego roku takiego szkolenia zarabia się trochę ponad 1 tys. euro miesięcznie. Na czwartym roku pensja wynosi już 1162 euro. Po nauce można już rozpocząć karierę w rafinerii, a stawki są wtedy oczywiście zdecydowanie wyższe.
Ślusarz zarobi 10 tys. na rękę
Również mieszkańcy południowo-zachodniej części kraju mogą znaleźć bez trudu pracę blisko swojego domu, ale już po niemieckiej stronie. W graniczącym ze Słubicami Frankfurcie nad Odrą można na przykład zatrudnić się przy pakowaniu paczek. Standardowa pensja to ponad 1,6 tys. euro brutto, ale przy nocnych dyżurach to już ponad 1860 euro, a więc niemal 8 tys. zł.
Część mieszkańców północnej i zachodniej Polski dojeżdża też do pracy do dużych miast - na przykład do Berlina. Nietrudno znaleźć takie ogłoszenia. Na przykład w fabryce czekolady koło niemieckiej stolicy można zarobić można zarobić minimum 1950 euro brutto - a do tego dochodzą jeszcze premie i bonusy. Nie trzeba przy tym mieć żadnego doświadczenia ani znać niemieckiego.
- Dwa tysiące euro to duża pensja dla Polaka, ale dla Niemca to właściwie minimum. Tyle się płaci pracownikom na produkcji. Tak naprawdę osoba z doświadczeniem, która ma konkretny fach i choć trochę zna język, może zarobić znacznie więcej. Nietrudno znaleźć ślusarza, który zarabia w przeliczeniu 10 tys. zł na rękę. W Niemczech taka pensja nie pozwala na luksusowe życie. Ale jak się mieszka po polskiej stronie - i dojeżdża do Niemiec, to jest do naprawdę opłacalne - mówi nam mieszkaniec Gryfina, który do pracy w Schwedt ma 33 km.
- To tylko pół godziny jazdy, a zarobki ze cztery razy większe - dodaje z uśmiechem.
Czytaj też: Bezdomni nad morzem zbierają "po niemiecku". "Niemcy są hojniejsi, czasem wrzucają po 10 euro"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl