W dniu 30 grudnia głośno było o możliwych obniżkach stóp procentowych w Polsce na początku 2021 roku. Mówił o tym sam prezes NBP Adam Glapiński w zapowiedzi wywiadu dla Obserwatora Finansowego, a więc portalu należącego do NBP.
Na publikację pełnej treści rozmowy z szefem banku centralnego trzeba było poczekać kilka dni. Ci, którzy spodziewali się bomby w postaci twardych tez, dat i przedstawienia planu cięć stóp procentowych, będą zawiedzeni.
Oprócz potwierdzenia gotowości NBP do ewentualnej obniżki wiadomo niewiele więcej. Z wywiadu dowiadujemy się, że analiza skutków takiego działania jest w toku. Co więcej, bardziej wybrzmiewa w słowach prezesa fakt, że obecnie stopy procentowe są na odpowiednim poziomie i jeśli potwierdzi się scenariusz zakładający stabilizację pandemii i sytuacji gospodarczej, nie dojdzie do cięć. Nie tylko w tym kwartale, ale i kolejnych.
Daty? Padła przy tej okazji. "Wierzę, że przy okazji marcowej projekcji inflacji i PKB, będziemy więcej wiedzieć o sytuacji epidemicznej i perspektywach gospodarki, co umożliwi także lepszą ocenę dalszych działań w polityce pieniężnej" - stwierdził Adam Glapiński. A to cięcie stóp oddala o co najmniej dwa miesiące.
Wiadomo też, że ewentualnej obniżki nie zablokują banki niezadowolone z cięcia oprocentowania.
Czytaj więcej: Polscy miliarderzy nie zbiednieli w kryzysie. Prześwietlamy ich giełdowe inwestycje
"Decyzje NBP nie są i nie mogą być ograniczane przez ich ewentualny wpływ na wyniki finansowe jednego sektora. Pamiętajmy, że recesja związana z pandemią odbiła się na kondycji finansowej wielu polskich firm i rodzin. A zadaniem NBP było złagodzenie tego negatywnego wpływu, tak by osłabiona aktywność gospodarcza nie zrodziła ryzyka nadmiernego spadku inflacji" - tłumaczy prezes.
Zapewnił, że sektor bankowy ma odpowiednie kapitały, żeby stabilnie funkcjonować nawet w przypadku znacznie gorszego scenariusza niż obecnie zakładany.
Słowna interwencja i nie tylko
Zaskakującą wypowiedź o możliwym cięciu stóp procentowych pod koniec roku, mimo wcześniejszych zapewnień, że obecne stawki nie powinny ulec zmianie przez długi czas, można więc uznać za jedną z form interwencji rynkowych.
Te miały na celu w grudniu osłabienie polskiej waluty. Jak twierdzą przedstawiciele NBP - dla dobra eksportu i gospodarki, a jak sugerują obserwatorzy rynkowi - dla wykazania większych zysków banku na koniec roku.
W mediach społecznościowych nie brakuje kąśliwych uwag w kierunku prezesa NBP.
Interwencje słowne (np. w wywiadzie) i wymiana złotówek na euro przyniosły efekt. Przynajmniej krótkoterminowo. W kilka dni pod koniec grudnia kurs wymiany euro wzrósł z około 4,44 zł do nawet ponad 4,60 zł. Tak wysoko notowania się nie utrzymały dłuższy czas, ale obecne są blisko 4,55 zł, czyli dalej dość wysoko.
Prezes NBP odniósł się w rozmowie do kwestii interwencji i osłabienia złotego. Powiedział, że "w 2020 roku doświadczyliśmy recesji, co wymagało od NBP zdecydowanego poluzowania polityki pieniężnej".
"Dlatego też zarząd NBP od połowy grudnia 2020 roku dokonuje zakupu walut obcych na rynku walutowym w celu wzmocnienia oddziaływania poluzowania polityki pieniężnej NBP na gospodarkę" - przyznał.
Prezes NBP o gospodarce
Duża część wywiadu dotyczy oceny polskiej gospodarki. Prezes Glapiński przyznaje, że sytuacja epidemiczna jest nadal trudna, ale podkreśla, że "z powodzeniem stawiliśmy czoła wyzwaniom związanym z pandemią i wynikającemu z niej pogorszeniu koniunktury".
Nie ma żadnych wątpliwości, że reakcja NBP na kryzys była odpowiednia. Wskazał m.in. na obniżki stóp procentowych (z 1,5 proc. do 0,1 proc.), co przełożyło się w pełni na obniżenie oprocentowania kredytów.
"To ograniczyło także ryzyko niewypłacalności wielu firm, które mogłoby mieć poważne reperkusje dla sytuacji na rynku pracy i przyszłego wzrostu gospodarczego" - wyliczał.
Czytaj więcej: Ceny w 2021 roku nie spadną. Zobacz, co zdrożeje i jak bardzo dostaniesz po kieszeni
"Po drugie wyraźnie obniżyły się także rentowności obligacji skarbowych, dzięki czemu podatnicy zapłacą mniej za realizowane w reakcji na pandemię działania rządu. Krótko mówiąc, poluzowanie polityki pieniężnej NBP istotnie zmniejszyło skalę recesji w 2020 roku" - podkreślił.
Zdradził też, że eksperci NBP szacują łączny wzrost PKB w tych dwóch latach o 1,4 punktu procentowego.
Jako sukces zaliczył też "ograniczenie ryzyka spadku inflacji poniżej celu NBP, co byłoby bardzo niekorzystne dla naszej gospodarki". Z punktu widzenia konsumentów jest to jednak równoznaczne z pochwałą dość wyraźnego wzrostu cen.