Program "Batory" miał pobudzić przemysł stoczniowy w Polsce, został uruchomiony w 2017 roku, a jego flagowy projekt to budowa promu dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. Stępkę pod prom położono już 4 lata temu, ale prom utknął w fazie projektu.
Zawsze biorę wszystko na klatę i powtórzę moją deklarację: jeżeli prom nie powstanie, jeżeli ten projekt zakończy się totalną klapą i totalną klęską, to tak, jak zadeklarowałem, ubrany w turecki sweter à la Krzysztof Kononowicz powiem, że ten projekt się nie udał. Nigdy nie miałem problemu z tym, żeby brać na klatę odpowiedzialność za nasze decyzje – powiedział w Polsat News wiceprezes PiS Joachim Brudziński.
Jak dodał, obecnie wszystko jest w rękach stoczniowców. - To nie ja ani moi koledzy mieliśmy budować prom, ale stoczniowcy. Dyrektor stoczni remontowej ma w swojej karierze wiele wybudowanych stępek i tworzył o wiele bardziej skomplikowane projekty - podkreślił.
Zaskakująco szczerze wiceprezes rządzącej partii przyznał, że Prawu i Sprawiedliwości "wiele rzeczy się nie udaje". - Ale trudno nam odmówić determinacji i zaangażowania - zaznaczył europoseł.
Przekazał, że "zobowiązał się wobec wyborców, aby działać na rzecz regionu" i "odbudować potencjał stoczni szczecińskiej". - Dzisiaj przyznaje opinii publicznej: nie potrafię w stu procentach zadeklarować, że są warunki techniczne do tego, aby prom - który jest potrzebny, bo czeka na to rynek - rzeczywiście powstał w terminie - dodał.
"Hołota" i "popaprańcy"
Wiceprezes PiS kilka dni temu powiedział, że "nie będzie tłumaczył się hołocie i popaprańcom" z inwestycji. Do tych słów odniósł się w rozmowie z Polsat News.
- Słowa skierowałem do naszych sejmowych oponentów. Oczywistą oczywistością było, że to mocne słowa, ale w zestawieniu z tym, co często zdarza słyszeć się nam pod naszym adresem ze strony tzw. totalnej opozycji, można to porównać do szczebiotu niewinnej pensjonarki - powiedział Brudziński.
Jak dodał, to "mocne słowa", ale nie były kierowane do opinii publicznej, ale do politycznych oponentów.