Protest ratowników medycznych trwa od czerwca, jednak nigdzie jeszcze nie przyjął takiej formy, jak w Gorzowie Wlkp. 41 kontraktowych pracowników Samodzielnej Publicznej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego złożyło tam wypowiedzenia.
- W tej chwili karetki jeżdżą, terminy wypowiedzeń kończą się pod koniec września - słyszymy w stacji.
Ratownicy składają wypowiedzenia, bo mają dość obecnych warunków pracy. Jak słyszymy, w Gorzowie Wlkp. zarabiają oni średnio na rękę 3 tys. zł, a na dodatek nie mogą liczyć na etaty. Dyrektor stacji Andrzej Szmit zapewnia, że "jeszcze w lipcu" informował służby wojewody o problemie, ale nie dostał żadnej odpowiedzi.
Czy więc od początku października karetki mogą po prostu nie wyjechać na gorzowskie ulice? - W wielu miejscach w kraju pracodawcy poszukują płaszczyzny porozumienia z ratownikami medycznymi i ją znajdują. Również dyrektor Samodzielnej Publicznej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim Andrzej Szmit ma kompetencje do podejmowania takich decyzji - odpowiadają służby prasowe wojewody lubuskiego.
A czy w innych miastach może dojść do podobnych sytuacji? - Ależ to się dzieje w całej Polsce, karetki tracą obsady, a sytuacja się zaognia - mówi w rozmowie z money.pl Ireneusz Szafraniec z zarządu Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych.
Uważa, że "ktoś tu się bawi się zapałkami", i że "strona rządowa nie chce na poważnie z ratownikami rozmawiać". Jaki może być efekt? - Już wkrótce obsady może zabraknąć w kilkudziesięciu procentach polskich karetek - przewiduje Szafraniec.
- Ile obecnie karetek nie może wyjechać ze względu na brak obsady? Tego nie wiemy, ale może to podać Ministerstwo Zdrowia. Systemy pokazują jasno, ile karetek jest w danej minucie niegotowych, ile nie może wyjechać ze względu na niepełny skład. Ale resort takich informacji nie podaje - mówi Szafraniec, uważając, że jest to motywowane politycznie.
Protest "oddolny"
Ratownicy medyczni od miesięcy zwracali uwagę na przemęczenie i fatalne warunki pracy. Sytuację zaogniła jednak zmiana przepisów. Ratownicy zostali uznani za "inny zawód medyczny", a ich pensje spadły często o kilkaset złotych. Z końcem czerwca wielu ratowników przestało też dostawać dodatki covidowe.
Ratownicy w całym kraju coraz częściej składają wypowiedzenia lub idą na L4. Były też protesty w wielu miastach. - To nie było nawet inspirowane przez ogólnopolskie związki, były to raczej oddolne protesty, które złożyły się na jedną całość. Mam wrażenie, że rządzący ciągle nie potrafią zrozumieć, że karetka bez obsady to zwykły samochód - mówi money.pl Ireneusz Szafraniec.
Co na to wszystko Ministerstwo Zdrowia? Zapytaliśmy biuro prasowe, czy nie obawia się sytuacji, w której karetki będą uziemione na terenie całego kraju. Resort jednak wprost na takie pytania nie odpowiedział, choć zapewnił, że "został powołany specjalny zespół, który pracuje nad wyceną ryczałtu dobowego dla zespołów ratownictwa medycznego". Inny specjalny zespół będzie z kolei szukał "nowych rozwiązań organizacyjnych w Polskiego Ratownictwa Medycznego".