Główny Urząd Statystyczny opublikował w środę najnowsze wyliczenia dotyczące zarobków w firmach zatrudniających więcej niż 9 pracowników. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło w listopadzie dokładnie 5229,44 zł brutto.
Oczywiście na konto statystycznego Kowalskiego wpływa znacznie mniej pieniędzy. Przy standardowej umowie o pracę wychodzi przy takiej stawce około 3710 zł.
Czytaj więcej: Płaca a praca. Zarobki nie zawsze idą w parze z wydajnością
Co z resztą pieniędzy? Około 720 zł zjadają składki na ZUS (emerytalna, rentowa, chorobowa). Kolejne 400 zł idzie z kwoty brutto na NFZ i prawie tyle samo na zaliczkę z tytułu podatku dochodowego. Szczegółowe wyliczenia można zrobić samemu, korzystając z kalkulatora płac money.pl.
W porównaniu z listopadem 2018 roku zarobki w średnich i dużych firmach są zdecydowanie wyższe. Przeciętna podwyżka wyniosła w tym czasie blisko 250 zł brutto. Rok temu średnie wynagrodzenie było na poziomie 4966 zł brutto. Wynik jest więc lepszy o 5,3 proc.
Mniej więcej takiej dynamiki wzrostu wynagrodzeń oczekiwali ekonomiści. Średnio typowali 5,9 proc. podwyżki.
Płace od dawna systematycznie rosną. Statystyki przeciętnego wynagrodzenia stabilizują się powyżej okrągłych 5000 zł brutto. Granicę 4000 zł brutto udało się trwale sforsować w 2015 roku, a od 2008 roku normą jest ponad 3000 zł brutto.
Czytaj więcej: Zarobki Polaków. Unię dogonimy za... 50 lat
Blisko 5000 zł to dla wielu kwota, która nie oddaje rzeczywistego średniego poziomu płac. Jest w tym sporo racji. Trzeba pamiętać, że dane GUS, oprócz tego, że są podawane brutto (a kwota netto pensji jest dużo niższa), uwzględniają jedynie duże i średnie firmy (niecałe 6 mln pracowników).
Odrzuca się w nich natomiast te, mające mniej niż dziesięciu pracowników. Na dodatek GUS nie liczy zatrudnionych na umowy zlecenie czy o dzieło, którzy są często gorzej wynagradzani.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl