Rosyjski rząd i największe firmy w kraju w ostatnich tygodniach intensywnie razem pracowały nad środkami, które pozwoliłyby uchronić rosyjski biznes przed skutkami sankcji Zachodu. Przedstawiciele firm wciąż obawiają się, że Władimir Putin podejmie decyzję o inwazji na Ukrainę, co byłoby równoznaczne z odcięciem ich przedsiębiorstw od zachodniej technologii i systemów - pisze themoscowtimes.com.
Władza zorganizowała serię testów pozwalających ocenić, jak kluczowe branże krajowe poradziłyby sobie w przypadku uruchomienia sankcji. Testowano m.in. dalszą działalność banków po odcięciu ich od systemu SWIFT. W money.pl pisaliśmy już, że to jedna z najważniejszych instytucji finansowych na świecie. Za jej pośrednictwem realizowanych jest blisko 14 mln operacji każdego dnia. Bank, który nie ma dostępu do sieci SWIFT, jest praktycznie pozbawiony znaczenia na światowych rynkach.
Oprócz tego testowano też funkcjonowanie firm bez dostępu do zachodnich technologii, a w szczególności do specjalistycznego oprogramowania komputerowego oferowanego m.in. przez Microsoft czy SAP.
Fatalna prognoza dla biznesu
Testy objęły zarówno sektor państwowy, jak i prywatny. Z doniesień "The Bell" i "Kommiersanta", na które powołuje się themoscowtimes.com, że Kreml sprawdzał wpływ potencjalnych sankcji m.in. na pocztę, sieć kolejową i energetyczną, przewoźnika Aerofłot, czy bank Goliath Sbierbank. W testach wzięły udział też firmy z sektora prywatnego.
Żadna z wymienionych firm nie skomentowała publicznie doniesień o ćwiczeniach. Jednak głos w tej sprawie zabrali urzędnicy państwowi, przerażeni skalą uzależnienia Rosji od zachodniej technologii. Ręce załamuje Ilia Massukch, szef Centrum Kompetencyjnego Zastępowania Importu, powołanego przez rząd Rosji w 2014 r. w odpowiedzi na pierwsze sankcje gospodarcze nałożone na ten kraj.
Technologie są wykorzystywane do wywierania presji na państwo i promowania interesów. Weźmy na przykład Aerofłot - najboleśniejszy cios, jaki można zadać przewoźnikowi, dotyczy technologii. Samoloty mogą zostać uziemione na rosyjskim lotnisku; bez SAP lub Oracle nie wystartują - stwierdził urzędnik.
Z jego słów wynika, że tylko około jedna trzecia oprogramowania używanego przez firmy jest rosyjskie. A w przypadku największych koncernów - takich jak Aerofłot, bank VTB i Transnieft (zarządca rosyjskiej sieci rurociągów naftowych) - udział ten spada ledwie do 10 proc. lub mniej.
"Praca z pistoletem przy głowie"
Widmo sankcji jest zresztą coraz bardziej realne. W czwartek prezydent USA Joe Biden stwierdził, że Rosja szykuje się do agresji na Ukrainę. Obawia się ich także prywatny biznes.
- W pewnym sensie jest to praca z pistoletem przy głowie - powiedział Siergiej Chotimski, założyciel i pierwszy wiceprezes Sovcombank, czyli prywatnego rosyjskiego pożyczkodawcy, który jest wymieniony wśród firm, w które wycelowane są sankcje.
Kreml natomiast chce, by biznes rosyjski uzyskiwał coraz większa niezależność. Władimir Putin wyznaczył cel producentom mikroprocesorów - do 2030 r. przemysł high-tech ma uzyskać "całowitą niezależność" od importowanej technologii. Osiągnięcie tego celu ma ułatwić im szerszy dostęp do chińskiej technologii, którą mają traktować jako środek tymczasowy - pisze "The Bell".