W przyszłym roku jest szansa na wprowadzenie nowej ulgi dla firm. Miałaby mieć postać niższego podatku CIT, a dostępna byłaby dla tych podmiotów, które osiągną wzrost produkcji – powiedziała Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju, a informuje o tym serwis dziennik.pl.
Resort myśli o rozwiązaniach, które będą premiować przedsiębiorców za wzrost i rozwój.
- Chodzi o ulgę prowzrostową - nagradzającą wzrost produkcji - czyli niższy CIT od dochodu osiągniętego w wyniku wzrostu produkcji - wskazała. Dodała, że takie rozwiązanie obowiązuje w krajach nazywanych Azjatyckimi Tygrysami – Singapurze, Malezji czy Korei Południowej.
Nazywam to rozwiązanie: za skok w rok dostajesz premię. Nagradzamy firmę za to, że zarobiła więcej, oczekujemy na dalsze inwestycje i mamy nadzieję na dalszy wzrost. Takie rozwiązania prawne, wspólnie z Ministerstwem Finansów, będziemy chcieli przygotować jeszcze na początku przyszłego roku - zapowiedziała minister Emilewicz.
Skąd nagła presja na podkręcanie wyników polskich firm? Premier Mateusz Morawiecki w trakcie expose obiecał, że Polska prześcignie pod względem wzrostu gospodarczego Unię Europejską. A konkretnie obiecał, że jego rząd zadba, by przez kolejne cztery lata utrzymać wzrost PKB na poziomie 2-3 proc. wyższym niż średnia UE – czytamy z kolei w serwisie Next.gazeta.
Tak ambitne obietnice mogą okazać się bez pokrycia, gdyż czeka nas spowolnienie gospodarcze. Wprawdzie prawdopodobnie nie będzie gwałtowne, ale jednak może odsunąć marzenia o dogonieniu Zachodu o kolejne lata. Tym bardziej, że eksperci podkreślają, iż założenia Morawieckiego dotyczące naszego "wielkiego skoku" nie są realne.
Prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej wyjaśnił w rozmowie z redakcją Next.gazeta.pl, że siła nabywcza Polaków wynosi 60-65 proc. siły nabywczej Niemców. Poza tym sam szybszy wzrost PKB nie wystarczy nam, by osiągnąć zachodni poziom życia. Dlaczego? Przykładowo Niemcy rozwijają się wolniej od Polski, ale jednak się rozwijają. A Polska nie będzie nieustannie rozwijać się w obecnym tempie.
Sam więc fakt, że różnica między wzrostem Polski i Niemiec wynosi mniej więcej 2 do 1 nie oznacza jeszcze, że w dekadę uda nam się nadrobić zaległości.
- Dogonienie Niemiec to minimum 25 lat. Według mnie mówimy więc o roku 2045. Zakładając, że Niemcy będą rozwijać się w tempie 1,2 a my 3,9-4 proc. - powiedział prof. Noga.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl