Kto nie przygotował swojej firmy na nadejście pokolenia Z, temu pociąg powoli odjeżdża. Do tej generacji wliczają się bowiem dzisiejsi dwudziestokilkulatkowie, którzy albo już ukończyli studia, albo są na finiszu edukacji. A to oznacza, że w coraz mniejszym zakresie zadowala ich praca dorywcza czy sezonowa. Szukają raczej czegoś na stałe.
Dla "zetki" najważniejsza jest ona sama
"Zetki" mają dużo wyobrażeń na temat tego, jak będzie wyglądała ich przyszła praca. To, co ich wyróżnia, to postawa, którą przyjmują, kiedy dochodzi do zderzenia z rzeczywistością. Zastany obraz nie skłania ich do przystosowania się do reguł gry. System wartości, który wyznają, jest w nich na tyle silny, że wolą raczej wywrócić stolik, przy którym siedzą przedstawiciele pozostałych trzech pokoleń, niż pokornie zasiąść na przygotowanym dla nich miejscu.
Stawiają przede wszystkim na siebie. Mają dużą wiedzę dotyczącą dobrostanu psychicznego i dbają o to, by go nie nadszarpnąć. Skupiają się na swoim rozwoju i dobrym samopoczuciu w pracy. Pilnują, by ich czas prywatny takim pozostał, więc nie chcą słyszeć o nadgodzinach ani odbierać wieczorami służbowych telefonów lub e-maili.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poza tym wykonywany przez nich zawód nie jest czymś, co ich definiuje. Mają poczucie, że jeżeli nie podoba im się w danej firmie, zawodzie czy branży, to je zmienią. To jest zresztą jeden z zarzutów innych pokoleń. Starsi uważają "zetki" za nielojalne wobec firmy, w której pracują, ponieważ nie budują z przedsiębiorstwami więzi i nie identyfikują się nią. Jednak w oczach młodych ludzi istotne jest głównie to, kim są poza pracą. Jakie mają pasje, ambicje, co ciekawego robią w czasie wolnym.
"Zetki" nie przywiązują się tak mocno do miejsca pracy, ważniejsza jest perspektywa awansu i rozwoju, nawet jeżeli to będzie oznaczało zmianę pracodawcy w krótkim czasie. Zwracają też uwagę na benefity, które pracodawcy oferują, a także na to, czy praca, którą przyjmują, jest zgodna z ich wartościami. Zawód, który nie odpowiada ich światopoglądowi, mógłby być dla nich dużym obciążeniem psychicznym. Wiele badań zresztą pokazuje, że poczucie sensu jest ważne w przeciwdziałaniu wypaleniu zawodowemu. Oni mają tego świadomość już na początku i to jest w nich wspaniałe – oceniła w rozmowie z money.pl Dorota Marszałek specjalistka ds. wsparcia projektów studenckich w Inkubatorze UW.
"Zetki" upowszechniły trendy "quiet quitting" i "bare minimum Monday"
Nie może zatem dziwić, że młodzi, w przeciwieństwie do swoich rodziców, a nawet do starszego rodzeństwa (czyli millenialsów), nie zamierzają pracować ponad siły. Trend ten ma już nawet swoją nazwę: "quiet quitting" (pol. "cicha rezygnacja" lub "ciche odejście z pracy"). "Cicho odchodzący" wykonują tylko te zadania, na które umawiali się wcześniej z pracodawcą i tylko w czasie ośmiu godzin pracy.
Pojęcie "quiet quitting" nie oznacza wprost rezygnacji z pracy. Chodzi o odchodzenie od pewnej postawy przez pracowników – robienia więcej, niż jest to od nich oczekiwane – opowiadała w programie "Money.pl" Magdalena Ulasińska, Human Resources Senior Business Partner w Grupie Wirtualna Polska.
Wraz z wejściem na rynek pokolenia Z na dobre rozpoczęła się też debata o czterodniowym tygodniu pracy (który popiera niemal trzy czwarte Polaków). Jednak z młodymi wiąże się jeszcze jedna zmiana, jaką jest podejście do poniedziałku. Pierwszy dzień tygodnia ma być swego rodzaju dniem przejściowym między weekendem a tygodniem pracy.
"Bare minimum Monday" (pol. "absolutne poniedziałkowe minimum"), bo tak się nazywa ten trend, polega na tym, że w poniedziałki wykonujemy tylko te zadania, które trzeba zrobić do końca dnia. Wszystko, co ma późniejszy deadline, przekładamy na kolejne dni. Takie podejście ma uwalniać pracownika od niedzielnej paniki związanej z powrotem do pracy, gdzie zasypią go nowe projekty, choć wciąż jeszcze ma niedokończone te z poprzedniego tygodnia.
Pokolenie Z zmieniło proces rekrutacji
Uważać jednak powinni ci, którzy sądzą, że to wszystko to fanaberie młodych, które mogą snuć, bo trafili na sprzyjający okres. Że weszli na rynek pracy w momencie, gdy trwał pracowniczy karnawał i że – kiedy pojawi się kryzys, a firmy zaczną ciąć wydatki – "zetki" będą musiały się przystosować do narzuconych im zasad.
Praktyka pokazuje, że jest zgoła odwrotnie. To raczej firmy zmieniają procesy rekrutacji tak, by przystosować się do oczekiwań pokolenia Z. Monika Banyś, rzeczniczka prasowa Personnel Service, w rozmowie z money.pl wskazała, że to kandydaci w trakcie negocjacji warunków pracy przedstawiają swoje oczekiwania względem pracodawcy, a nie odwrotnie, jak to dotychczas było. – Potencjalny pracownik dopytuje o wartości firmy, o nadgodziny, czy się zdarzają, a jeśli tak, to jak są wynagradzane – powiedziała.
Przyzwyczajone do pandemicznego świata "zetki" naciskają też, by rekrutacje były możliwie jak najkrótsze i odbywały się zdalnie. – Osobiście doświadczyłam takich sytuacji, że kiedy "zetka" była zapraszana na spotkanie twarzą w twarz, to rezygnowała. Czyli jest nacisk z ich strony, by rekrutacja odbywała się zdalnie, i to nawet jeżeli sam tryb pracy jest stacjonarny czy hybrydowy – wyjaśniła z kolei Aneta Jarzębska, regional manager w firmie Antal.
Zmiany widać też na etapie rekrutowania menedżerów. Jak wyjaśniają eksperci, w przeszłości rozliczało się ich przede wszystkim z wyników. Dziś natomiast rekruterzy zwracają uwagę na ich kompetencje miękkie. Chodzi tutaj m.in. o zdolność komunikowania się, dawania feedbacku i umiejętności związane z podtrzymywaniem relacji interpersonalnych. Wszystko po to, by zbudować "zetkom" sprzyjające im środowisko pracy.
Pokolenie Z ma racjonalne podejście. Jest jedno "ale"
Jak pisaliśmy w money.pl, niektórzy uważają pokolenie Z za roszczeniowe i niemające za grosz pokory. A jak ich zachowanie oceniają obserwatorzy rynku pracy?
Podejście pokolenia Z jest racjonalne – gdy mamy do czynienia z rynkiem pracownika, nie są oni zmuszeni do silnej konkurencji, nie muszą troszczyć się wyłącznie o swoją produktywność w pracy, ale też o wygodę, satysfakcję, zdrowie psychiczne, o zachowanie równowagi między życiem prywatnym a zawodowym – wyjaśnił w listopadzie 2022 r. dr Tomasz Gajderowicz z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
W rozmowie z money.pl naukowiec stwierdził jednak, że dostrzega pewne ryzyko związane ze zmieniającym się otoczeniem na rynku pracy. Podkreślił, że trwa kryzys wywołany przez sytuację na rynku surowców i przerwane łańcuchy dostaw. Do tego jeszcze dochodzą rosnące stopy procentowe i walka z inflacją. – Wydaje się, że wkrótce rynek pracownika może być w odwrocie. Pytanie, jak przy zmieniających się warunkach poradzi sobie pokolenie Z? – zastanawiał się nasz rozmówca.
Kilka miesięcy później widmo zwolnień już realnie rozpościera się nad polskim rynkiem. Najnowszy "Barometr Polskiego Rynku Pracy" od Personnel Service wskazał, że już nawet 28 proc. pracodawców myśli o redukcji zatrudnienia (o 6 pp. więcej niż kwartał wcześniej). Eksperci są już zdania, że rynek pracownika się kończy.
Dużą wiarę w zmiany niesione przez "zetki" miała jednak Dorota Marszałek. – Mam nadzieję, że młodzi zrewolucjonizują rynek pracy i zasady, których oni potrzebują, a które dotyczą partnerskiego podejścia do siebie w miejscu pracy, staną się częścią kultury pracy w Polsce – stwierdziła.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.