- W weekend były przypadki, że biura turystyczne nie zachowywały się odpowiedzialnie, wysyłając ludzi, gdy wiedzieli, że w kraju panuje stan wyjątkowy, wiedzieli, że hotele, do których ci ludzie podróżowali, zostały zamknięte, a oni natychmiast trafiają do centrów ewakuacyjnych. Jeśli biura podróży nie potrafią zachować się odpowiedzialnie, a nie wygląda, by się to poprawiło w ciągu ostatnich 12 godzin, to MSZ powinien zmienić zalecenia dla podróżnych - powiedział "i" Rory Boland z serwisu konsumenckiego "Which?".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Media: linie lotnicze i biura podróży wciąż zapraszają na Rodos
W szczególności skrytykował on irlandzką tanią linię Ryanair za brak możliwości zmiany rezerwacji biletów bądź zwrotu kosztów.
To głęboko nieodpowiedzialne, bo tak naprawdę mówisz ludziom, że albo podróżują w obszar katastrofy narodowej, zwiększając tam presję, albo zatrzymujemy wasze pieniądze. Myślę, że podróżowanie na te wyspy w tej chwili byłoby szaleństwem. Znajdują się one w środku ogromnej klęski żywiołowej. Nie jest jasne, jaka będzie sytuacja za tydzień, za dwa tygodnie - dodał.
Jak pisze "i", spośród przewoźników obsługujących loty z Wielkiej Brytanii na Rodos, TUI, Jet2 i EasyJet zawiesiły połączenia do najbliższego weekendu, ale British Airways i Ryanair nadal tam latają. Dziennik dodaje, że niektóre z linii wysłały tam dodatkowe puste samoloty, aby zabrać ewakuowanych turystów, ale nie wszystkie loty powrotne były wypełnione.
Dziennikarze zwracają uwagę, że niektóre linie i biura turystyczne jeszcze w poniedziałek oferowały zorganizowane wakacje do obszarów na Rodos objętych nakazem ewakuacji z powodu pożarów. Np. EasyJet reklamował wyjazdy do miejscowości Lindos od 1 sierpnia - w tym pobyty w ośrodku Lindos Imperial Resort & Spa, który został poważnie uszkodzony przez płomienie. Natomiast biuro TUI oferowało pobyt na siedem dni od najbliższej soboty w miejscowości Kiotari, gdzie według doniesień trzy hotele zostały poważnie uszkodzone przez pożar, w cenie 1878 funtów od osoby z rabatem w wysokości 648 funtów od osoby.
Rodos w ogniu
Pożar na Rodos doprowadził do największej ewakuacji w historii Grecji. Do tej pory wyjechało już ponad 30 tys. osób, z czego łodziami - 3 tys. osób. Na ulicach wciąż gromadzą się duże grupy osób oczekujących na przewiezienie ich do bezpiecznych miejsc.
Jak podaje agencja Reutera, na razie nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych. Na wyspę dotarło już wsparcie i teraz z pożarem walczy już 250 strażaków. W akcji bierze udział też 15 samolotów i śmigłowców.