W pierwszym tygodniu inwazji, gdy rubel zaczął gwałtownie słabnąć, Rosjanie rzucili się do sklepów z elektroniką, by jak najszybciej wymienić gotówkę na towary.
Teraz masowo wykupują żywność, bo ta w gwałtownym tempie drożeje. Najbardziej jaskrawym przykładem są ceny cukru, który z jakiegoś powodu zawsze jest jednym z pierwszych towarów, jaki znika ze sklepowych pólek.
W ciągu ostatniego tygodnia cukier w Rosji podrożał o ok. 13 proc. W wielu sklepach już zaczyna go brakować, więc sieci handlowe wprowadzają specjalne zasady, które mają ograniczyć masowe wykupywanie towaru. Klientom detalicznym, kupującym pojedyncze paczki, oferują niższe ceny.
"Jak w 1985"
"Pamiętam, jak w 1985 roku stałem w kolejce po cukier. Babcia najpierw pożyczyła mnie koledze, żeby dostał 2 kg. Gdy nadeszła jej kolej i ona też chciała na mnie kilogramy, kolejka zaatakowała ją, mówiąc: to dziecko już dostało" - pisze na Twitterze rosyjski ekonomista Maxim Mironov.
Rosja odczuła sankcje
Sankcje gospodarcze, nałożone na Rosję po zbrojnym ataku na Ukrainę, zaczynają odczuwać zwykli obywatele. Na znak protestu z rosyjskiego rynku wycofują się zachodnie firmy.
Rosję opuściły m.in. McDonald's, IKEA, Coca-Cola, czy Apple. Większość banków odcięto od systemu SWIFT. Efekt można było zobaczyć już w pierwszym tygodniu wojny - w rosyjskich sklepach z elektroniką ustawiały się długie kolejki osób, które chciały szybko zamienić gotówkę na towary.
Podobnie było w kantorach - rosyjskie ruble stawały się bezwartościowe, więc próbowano wymienić je na inne waluty.