Przypomnijmy, że w poniedziałek dowiedzieliśmy się, iż fiński koncern energetyczny Fennovoima zakończył współpracę z rosyjskim Rosatomem przy budowie elektrowni jądrowej Hanhikivi nad Zatoką Botnicką. Jest to istotna informacja, ponieważ projekt fińsko-rosyjskiego konsorcjum należał do jednych z największych prywatnych inwestycji w Finlandii, o szacowanej łącznej wartości ok. 7 mld euro. Fennovoima otrzymała zgodę parlamentu na budowę elektrowni w 2010 r. Rozpoczęcie współpracy przy dostawie reaktora ze stroną rosyjską od samego początku wzbudzało kontrowersje, gdyż zbiegło się z aneksją Krymu przez Rosję w 2014 r.
Jak twierdzą Finowie, powodem rozwiązania umowy są "znaczące opóźnienia", "niezdolność" strony rosyjskiej do realizacji projektu oraz "ryzyko związane z wojną w Ukrainie".
Finlandia rozwiązuje umowę z Rosjanami. Ci są wściekli
Według pierwotnych planów pozwolenie na budowę miało być przyznane w 2022 r., rozpoczęcie prac konstrukcyjnych zaplanowano na 2023 r., a uruchomienie elektrowni miało nastąpić w 2029 r. Reaktor miał dostarczać ok. 10 proc. krajowego zapotrzebowania na energię. Miała być to trzecia elektrownia jądrowa w Finlandii. Projekt więc miał wielką wagę dla zdolności energetycznych kraju.
Rosjanie są wściekli na decyzję kraju UE. "Finlandia popełniła samobójstwo energetyczne" - pisze Ria Novosti.
Agencja stara się przekonywać, że kraj ten ma duże problemy z samodzielnością energetyczną i to on będzie przegranym w tej bitwie. "Ostatnio w rosyjskiej prasie pojawiły się doniesienia o gwałtownym spadku przepływów energii elektrycznej z Rosji do Finlandii. Poinformowano, że elektrociepłownia Severo-Zapadnaya i Svetogorskaya HPP dostarczały od stycznia do marca średnio o 30 proc. mniej energii elektrycznej niż rok wcześniej. Dynamika zakupów jest taka, że w 2021 roku Finowie sprowadzili z Rosji 3,2 razy więcej energii elektrycznej niż rok wcześniej" - czytamy.
Rosjanie przekonują, że Finlandia podcina gałąź, na której sama siedzi
Zdaniem prokremlowskim mediów ropa naftowa jest kluczowym surowcem, który generuje 21 proc. energii elektrycznej w Finlandii. Drugą linię zajmują dwie działające elektrownie jądrowe Olkiluoto i Loviisa.
"Ich cztery bloki energetyczne, choć nie mogą pochwalić się młodością, to w sumie dokładają do skarbca energii kolejne 19 proc. (około 15,2 terawatogodzin). Na trzecim miejscu jest węgiel i gaz ziemny" - wylicza Ria Novosti.
Nie dodaje jednak przy tym, że gdyby elektrownia powstała, to na wiele lat fińska energetyka uzależniłaby się od rosyjskiej technologii, części, serwisu, dostaw rosyjskiego paliwa jądrowego oraz utylizacji odpadów, na czym Rosja już zarabia ogromne pieniądze.
Zachodnie media chwalą Finów
Zupełnie innego zdania jest zachodnia prasa, która chwali decyzję Helsinek. Zakończył się "jeden z najbardziej rażących etapów fińskiej polityki energetycznej" – komentuje decyzję fińska prasa. Z kolei amerykańskie CNBC wiąże ten krok z chęcią przystąpienia kraju do NATO.
Jacob Kirkegaard z German Marshall Fund w Stanach Zjednoczonych powiedział portalowi, że przystąpienie Finlandii do NATO położy kres idei "neutralności między Wschodem a Zachodem".
"To pokazuje, w jaki sposób okrutne działania Rosji w Ukrainie zmusiły dotąd neutralne kraje do pełnego zaangażowania się w NATO w myśl »albo jesteście z nami w pełni, albo nie będziemy was chronić«" – twierdził.