- To będzie ostatnia regulacja po pierwszej ustawie gazowej, dodatku węglowym, cenie ciepła i maksymalnych cenach energii elektrycznej, która domykać będzie ten pakiet wchodzący w antywojenną tarczę energetyczną - wskazała Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, wiceminister klimatu i środowiska.
Kryzys energetyczny. Rząd planuje przedłużyć tarczę
W grudniu 2021 r. Sejm uchwalił nowelę Prawa energetycznego, której celem było zapobieganie skokowym podwyżkom cen gazu w 2022 r. Sprzedawcy surowca, których taryfy zatwierdza prezes URE, mogli do końca czerwca przedłożyć do zatwierdzenia nowe stawki, które uwzględniającą koszty zakupu "błękitnego paliwa" planowane w czasie jej obowiązywania.
Nowela stanowi, że jeżeli w tym czasie koszty zakupu gazu wzrosłyby ponad te zaplanowane, sprzedawca mógł je odzyskać w kolejnych taryfach, obowiązujących od początku 2023 r. Podwyżka w kolejnej taryfie ustalonej na podstawie tych przepisów w okresie 12 miesięcy następujących po okresie stosowania taryfy, do której wprowadzono korektę z tytułu wzrostu cen zakupu gazu, nie może jednak przekroczyć poziomu 25 proc. średniej ceny, która zostałaby ustalona bez rozliczania tej korekty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister klimatu i środowiska w rozmowie z PAP wyjaśniła, że przygotowywany projekt będzie kontynuacją ustawy z grudnia 2021 r. Ma on przewidywać kolejne rekompensaty dla sprzedawców gazu. Przekazała ponadto, że do tej pory PGNiG otrzymało 6,5 mld zł zwrotu w związku z ograniczeniem podwyżek w taryfach.
Rekompensaty gazowe w 2023 r.
Jeśli chcemy ograniczyć cenę gazu w 2023 r. dla konsumentów, to musimy jakoś zrekompensować sprzedawcy różnicę ceny, zakupu gazu na rynku i jego sprzedaży - powiedziała wiceszefowa MKiŚ.
Łukaszewska-Trzeciakowska dodała, że na razie nie może mówić o szczegółach projektu, w tym m.in. o tym, jaką rekompensatę w 2023 r. ma otrzymać PGNiG. Odniosła się także do Komisji Europejskiej ws. maksymalnych cen gazu. Wiceminister wyjaśniła, że zaproponowany "korytarz cenowy" miałby polegać na zamknięciu ceny "błękitnego paliwa" w widełkach od góry oraz od dołu.
- KE obawia się, że jeśli byśmy zredukowali ceny gazu wyłącznie od góry i nie zamknęli ich od dołu, to spowodowałby to coś, czego nie chcemy, czyli zwiększenie popytu. Problem, który staramy się rozwiązać, czyli uzależnienie się od surowców zewnętrznych, tylko by się potęgował - wyjaśniła Łukaszewska-Trzeciakowska.
Interesy Polski i Unii Europejskiej to dwie różne sprawy
Wiceminister klimatu i środowiska zaznaczyła, że z punktu widzenia Polski, gdzie gaz w mniejszym stopniu służy do produkcji energii elektrycznej, a raczej jest surowcem dla przemysłu oraz źródłem ogrzewania dla wielu domów, cena gazu powinna być jak najmniejsza. - Im taniej, tym nasz przemysł jest bardziej konkurencyjny. Punkt widzenia Unii Europejskiej jest trochę inny - dodała.
Wiceszefowa resortu przypomniała, że Polska wraz w wieloma państwami członkowskimi chce, aby cały gaz, jaki "wpływa" do Unii, został objęty capem. - Mam nadzieję, że ten pogląd przeważy i cały gaz sprowadzany do UE będzie nim objęty - skomentowała Łukaszewska-Trzeciakowska.
Przypomnijmy, że podczas unijnego szczytu w Brukseli przywódcy 27 państw zgodzili się, że będą pracować razem nad "środkami" mającymi na celu powstrzymanie wzrostu cen prądu. Przywódcy UE poprosili swoich ministrów i Komisję o "przedłożenie konkretnych decyzji" w sprawie "tymczasowego dynamicznego korytarza cenowego w transakcjach na gaz ziemny", który ograniczyłby skoki cen gazu wykorzystywanego do wytwarzania energii elektrycznej.