Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Losik
Jacek Losik
|
aktualizacja

Moskwa w popłochu. Ukraina się do tego nie przyzna

Podziel się:

Władimir Putin ma poważny problem. Tego lata doszło do serii ataków na rosyjską infrastrukturę strategiczną i przemysł zbrojeniowy. - Wojna rozszerza się na teren Rosji. Dziwne, że tak późno - komentuje w rozmowie z money.pl profesor Władimir Ponomariow, rosyjski opozycjonista.

Moskwa w popłochu. Ukraina się do tego nie przyzna
Skutki eksplozji w Zagorskich Zakładach Optyczno-Mechanicznych (AFP PHOTO, Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, handout, Getty Images, handout)

To bez wątpienia gorące lato w Rosji. W środę (9 sierpnia) doszło do eksplozji w działającej pod Moskwą fabryce, która zaopatruje rosyjskie wojsko i służby bezpieczeństwa w sprzęt optyczny, np. celowniki noktowizyjne dla czołgów. Lokalne niezależne media donoszą, że w zakładach toczyły się prace nad bombowcem nowej generacji.

Nie był to jednak odosobniony przypadek w ostatnich tygodniach. Wcześniej do eksplozji doszło m.in. w Tambowskiej Fabryce Prochu, która jest największym w Rosji producentem tego materiału - podkreśla "The Moscow Times". Z kolei w lipcu wybuch nastąpił w zakładzie Promsintez, który produkuje przemysłowe materiały wybuchowe.

Seria trwa. W nocy z 31 lipca na 1 sierpnia kilka dronów próbowało zaatakować cele na terenie Moskwy. Jeden z bezzałogowców uderzył w wieżowiec. W miniony czwartek z kolei doszło do dwóch eksplozji w miejscowości Domodiedowo nieopodal stolicy kraju - wynika z relacji w rosyjskich mediach społecznościowych. Incydent miał miejsce w pobliżu jednego z najważniejszych lotnisk w Rosji. Obiekt był sparaliżowany.

Do tego trzeba doliczyć ataki na okupowane tereny Ukrainy, w tym na most Krymski, który, jak wskazują eksperci, jest kluczowy w kontekście utrzymania kontroli nad anektowanym przez reżim Władimira Putina półwyspem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Filipem Bittnerem

Lato wybuchów w Rosji. "Dziwne, że tak późno"

Ukraina oficjalnie przyznaje się tylko do ataków na drogowe połączenie między Rosją właściwą a okupowanym Krymem. W kwestii eksplozji w kluczowych dla wojska rosyjskiego zakładach, Kijów oficjalnie milczy. Bez wątpienia wybuchy są na rękę Ukraińcom, którzy od lutego 2022 r. bronią się przed nielegalną inwazją armii Putina.

- Wojna w Ukrainie rozszerza się na teren Rosji. Dziwne, że tak późno - stwierdza w rozmowie z money.pl prof. Władimir Ponomariow, rosyjski opozycjonista, ekspert Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego.

Ekspert wskazuje, że nie zdziwiłby się, gdyby eksplozje w zakładach zbrojeniowych były skutkiem sabotażu, zorganizowanego przez niezadowolonych Rosjan. Argumentuje, że napięcie w rosyjskim społeczeństwie rośnie. Niekorzystne dla Kremla informacje zaczęły wymykać się spod kontroli propagandystów z Moskwy.

- Niewątpliwie zwiększa się liczba aktów sabotażu w Rosji, za które odpowiadają Rosjanie - twierdzi prof. Ponomariow. Nie widzi tu jednak podłoża ekonomicznego. Jak pisaliśmy w money.pl, deficyt budżetowy Federacji Rosyjskiej jest bliski przekroczenia całorocznego limitu. W dodatku rubel pikuje, a jego kurs w szybkim tempie zmierza do dna, które osiągnął niedługo po inwazji Putina na Ukrainę. W czwartek za jednego dolara można kupić prawie 97,5 rubla.

Wojna w Ukrainie. Rosyjskie społeczeństwo budzi się ze snu?

Zdaniem prof. Ponomariowa sytuacja finansowa większości Rosjan nie zmieniła się wskutek wojny. - Chociaż w Rosji jest wysoka inflacja, to Putin dostarcza pieniędzy najbiedniejszym warstwom społecznym. A ponieważ nędza była i przed wojną w Ukrainie, to prawie nie odczuwają jej skutków - mówi ekspert.

Rosyjski opozycjonista dodaje, że napięcie wśród Rosjan rośnie, chociażby w efekcie "puczu" Jewgienija Prigożyna, szefa najemniczej Grupy Wagnera. Do tego coraz więcej obywateli Rosji jest wysyłanych na wojnę, w której wojska Putina ponoszą straty. To oznacza wiele rodzinnych tragedii w różnych regionach kraju.

Dla zachodnich mediów tajemnicą też nie jest, że zmobilizowani na ukraiński front mają - delikatnie mówiąc - wiele zastrzeżeń do decyzji podejmowanych przez dowództwo. Od szczebla polowego, po głównodowodzących Sergieja Szojgu oraz Walerija Gierasimowa.

Inna sprawa to wspomniane ataki na Krym, który mimo wojny był popularnym miejscem do wypoczynku dla Rosjan. - Przecież ludzie, którzy pojechali tam na odpoczynek, widzą i słyszą, co się dzieje. Później wracają do swoich regionów i zdają relację - mówi prof. Ponomariow.

Pozostałe czynniki, które mogą zachęcać Rosjan do sabotażu, to np. rajdy na terenie Rosji ich rodaków, którzy zdecydowali się walczyć po stronie Ukrainy. Wszystkiego tego Kreml nie jest w stanie ukryć lub przerobić na swoją melodię.

- Te informacje są przekazywane z ust do ust. Do tego gospodarka od 10 lat jest w stagnacji. Ludzie zaczynają zadawać sobie pytania - dlaczego tak jest? - komentuje ekspert Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego.

Eksplozje są wybitnie na rękę Ukrainie

Prof. Ponomariow nie przesądzą, że ataki pod Moskwą są aktem sabotażu, do którego Ukraina nie przyłożyła ręki. Zdaniem gen. Mieczysława Bieńka, to efekt działań Ukraińców.

- Sądzę, że są to działania sił specjalnych Ukrainy i ukryci agenci, którzy mogli oczywiście być Rosjanami - mówi money.pl generał Wojska Polskiego w stanie spoczynku. Jak twierdzi, nie jesteśmy jeszcze na etapie tak szeroko zakrojonych sabotaży, jakie sami z siebie zorganizowali obywatele Rosji.

Gen. Bieniek dodaje, że nie można jeszcze mówić o tym, że wojna na dobre przeniosła się na terytorium Rosji. - Ale są to sygnały ze strony Ukrainy, że ma możliwości, aby do tego doprowadzić. Ona mówi w ten sposób, że "skoro wy atakujecie nasze miasta, szpitale, domy, to my też możemy to zrobić" - wskazuje nasz rozmówca.

Przypomina przy tym, że Zachód ostrzegał Ukrainę przed przenoszeniem wojny na teren Rosji, aby nie eskalować konfliktu. Taki był warunek szeroko zakrojonej pomocy militarnej. Dlatego Kijów, jeśli faktycznie stał za eksplozjami, do tego się nie przyznaje.

Ukraińcy idą w głąb reżimu Putina

Nasi rozmówcy nie mają jednak wątpliwości, że ataków na cele w Federacji Rosyjskiej będzie więcej. Z pewnością Ukraińcy będą korzystać z pomocy Rosjan w wyeliminowaniu tamtejszych dowódców.

Żołnierze batalionu sił specjalnych Szaman, który jest częścią Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, otrzymali zadanie wyeliminowania wysokich rangą rosyjskich oficerów - podał brytyjski dziennik "Times".

- Zwiększyliśmy liczbę celów, misji dla konkretnych osób lub obiektów, na przykład budynków, w których znajduje się generał lub ktoś taki w Rosji - powiedział gazecie 30-letni sierżant sił specjalnych o pseudonimie "Inteligent".

I dodał: - Rosjanie kochają pieniądze i nienawidzą swoich generałów, więc możemy uzyskać wiele przydatnych informacji w ich armii. I mamy dużo przydatnego sprzętu. Nasi ludzie zawsze noszą ze sobą drony kamikaze, czasami mogą unieruchomić nawet bardzo silną maszynę.

Jacek Losik, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl