Premier Mateusz Morawiecki, zapowiadając w listopadowym expose wpuszczenie na buspasy aut prywatnych, przewożących minimum cztery osoby, poruszył wrażliwy temat. - Ułatwimy poruszanie się kierowców z rodziną po miastach. Buspas spełnia swoją funkcję, gdy rozładowuje ruch drogowy, a niekiedy pozostaje pusty – argumentował premier w Sejmie. I wywołał gorącą dyskusję.
W mediach na jednego z czołowych oponentów tego pomysłu wyrósł dyrektor warszawskiego ZDM Łukasz Puchalski. Warszawa ma 35 buspasów o łącznej długości prawie 70 km (najwięcej w Polsce) – i zapowiada zwiększanie ich liczby. Puchalski argumentował, że „rozwadnianie” koncepcji buspasa de facto zabije ideę uprzywilejowanej, wolnej drogi dla transportu zbiorowego. Pomysł obecności na buspasach aut prywatnych uznał za jednoznacznie zły, grożący masowym nadużywaniem przez kierowców („Trudno uwierzyć, że policjanci będą zatrzymywać pojazdy i liczyć osoby w środku” - mówił dyrektor ZDM).
W debacie o najbardziej efektywnym wykorzystaniu buspasów zarysowała się trzecia droga – zaproponowało ją stowarzyszenie Mobilne Miasto (MM), promujące rozwój współdzielonej mobilności. MM opublikowało zestaw 10 postulatów, których realizacja pomogłaby w upowszechnieniu sharingu pojazdów w Polsce. Jednym z czołowych jest postulat wpuszczenia na buspasy samochodów – ale wyłącznie współdzielonych.
- To przyniesie miastom znacznie więcej korzyści niż pomysł zgłoszony przez premiera – mówi Adam Jędrzejewski, prezes i twórca MM. - Takie rozwiązanie w znacznie mniejszym stopniu może wpłynąć na swobodę ruchu autobusów po buspasach, a zarazem stanowi systemowy krok w stronę generalnego ograniczania przejazdów autami prywatnymi. W ten sposób możemy mieć ciastko i zjeść ciastko.
90 użytkowników na jeden pojazd
Rozwiązania zmieniające mobilność w miastach to coraz bardziej nagląca potrzeba. Miasta się rozrastają (wg ONZ w 2050 r. w będzie w nich zamieszkiwać 68 proc. globalnej populacji), rosną też potrzeby przemieszczania się ich mieszkańców, a wraz z nimi korki, zanieczyszczenie powietrza, deficyty infrastruktury i przestrzeni, problemy z bezpieczeństwem.
- Walka z tymi zjawiskami wymaga zmniejszania wskaźnika motoryzacji prywatnej – mówi Adam Jędrzejewski. - Miasta potrzebują więc atrakcyjnej alternatywy dla indywidualnego ruchu motoryzacyjnego, uwzględniającej także potrzeby kierowców oraz uzupełniającej się z komunikacją miejską.
Współdzielona mobilność – kojarzona jako „pojazdy na minuty”, wypożyczane przez smartfona wprost z ulicy - jest dziś na fali m.in. dzięki postępowi technologii. Rozwijają się aplikacje (np. Vooom czy Wheelme), które na jednej mapie w smartfonie łączą różne rodzaje pojazdów od wielu operatorów, dodatkowo integrując ich ofertę z transportem zbiorowym, co pozwala optymalnie zaplanować podróż, zarezerwować, wynająć i opłacić poszczególne środki transportu. Postęp w elektromobilności sprawia zaś, że coraz większa część sharingu to ekologiczne pojazdy bezemisyjne.
Z różnych analiz wynika, że jeden samochód współdzielony może zastąpić w mieście 7-11 prywatnych (bo używa go wiele osób i jest on częściej w ruchu, zamiast okupować miejsce parkingowe). Elektryczne skutery na minuty wypełniają lukę między autami, a e–hulajnogami i rowerami, czyli lekkimi pojazdami współdzielonymi. Z kolei te ostatnie są idealnym środkiem transportu na tzw. pierwszą i ostatnią milę.
- Już dziś w Polsce 3,4 mln zarejestrowanych użytkowników korzysta ze współdzielonych pojazdów, na jeden przypada średnio 90 użytkowników. Ten proekologiczny model transportowy znajdziemy w ponad 70 miastach. To pokazuje potencjał na przyszłość – wskazuje Jędrzejewski.
Szansa na awangardę
Dlatego Mobilne Miasto zaapelowało, by współdzielona mobilność uzyskała osobny status w Prawie o ruchu drogowym - tak, jak np. branża taxi. W opublikowanej dziesiątce postulatów mowa jest także o prawie wjazdu do stref ograniczonego ruchu i czystego transportu, o ulgach w miejskich opłatach parkingowych oraz o miejscach parkingowych zarezerwowanych dla sharingu.
Mogą one wzbudzić emocje – bo dotyczą wrażliwej sfery rywalizacji o przestrzeń między kierowcami, transportem zbiorowy, jednośladami i pieszymi. Podobnie jak budzi je postulat dotyczący buspasów, z których dziś (poza autobusami) wolno tylko korzystać pojazdom elektrycznym (w tym także prywatnym) oraz taksówkom. Liczba aut carsharingowych w Polsce to jednak na razie zaledwie kilkanaście procent liczby taksówek.
- Dzięki umiejętnej polityce władz centralnych i samorządów Polska może być w czołówce państw wykorzystujących współdzieloną mobilność do walki z problemami w miastach. Nadeszła pora, by do tego tematu podejść kompleksowo, stąd nasz pakiet 10 postulatów – mówi prezes MM.