Budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego to jeden ze sztandarowych pomysłów obecnej władzy. Chociaż w świadomości przeciętnego Polaka oznacza on gigantyczne lotnisko między Warszawą a Łodzią, to CPK ma stanowić ogromny węzeł przesiadkowy. W tym miejscu integrować mają się transport lotniczy, kolejowy i drogowy.
To wszystko wpisuje się w program inwestycji PiS w infrastrukturę. Polska chce wydać na nowe drogi i kolej nawet 500 mld zł w ciągu najbliższych 10-12 lat. Kwota imponująca, ale jest tylko jeden problem - naszemu krajowi grozi przeinwestowanie.
Przeinwestowanie w Polsce
- Idziemy niestety w stronę Hiszpanii, która za unijne pieniądze bardzo przeinwestowała, teraz nie mogą tej nowej infrastruktury utrzymać. W Polsce rośnie liczba inwestycji drogowych, na których ruch będzie mały w porównaniu do planowanego standardu - ostrzega w rozmowie z next.gazeta.pl Piotr Malepszak, ekspert infrastruktury i były szef Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie.
Burza po słowach Morawieckiego. Dosadny komentarz Sienkiewicza
Malepszak wylicza szereg błędów inwestycyjnych. To m.in. budowa nowych dróg z dwoma pasami ruchu, które powstają obok równolegle istniejących dróg krajowych. To wszystko w czasach, gdy Polaków ubywa, a tereny pozamiejskie wyludniają się.
Zdaniem Malepszaka, problemem Polski jest to, że "analizy zamawia się po to, żeby na siłę udowodnić celowość jakiegoś pomysłu". Najlepszym dowodem są ostatnie inwestycje kolejowe.
"Zrywamy dobre 20-letnie szyny"
Jako że Unia Europejska oferuje nam środki na kolej, to na liniach o regionalnym znaczeniu planuje się inwestycje za miliony złotych, choć ruch pociągów na nich będzie znikomy. To jednak niejedyny problem. W wielu miejscach dochodzi do wymianu infrastruktury, która mogłaby jeszcze posłużyć wiele lat. Powód? Środki z UE.
- Doszliśmy do sytuacji patologicznej, która nie występuje w bogatych krajach Europy Zachodniej. W żadnym bogatym kraju z dobrą koleją nie przepala się tak pieniędzy. Nikt nie wymienia torów po 20 latach, bo to zbrodnia techniczna. Tam się wymienia infrastrukturę dopiero, gdy ona się zużyje i nie może być używana z prędkością, do której została zaprojektowana. U nas za unijne pieniądze wymienia się 20-letnie tory, po których można bezpiecznie jeździć kolejne 20 lat - stwierdza Malepszak w rozmowie z next.gazeta.pl.
Nie bez znaczenia jest też to, że Polacy odchodzą od kolei. Jeszcze pod koniec lat 80. pociągi przewoziły rocznie miliard pasażerów. W roku 2010 było ich już tylko 262 mln.
Wyjątkiem od reguły jest Dolny Śląsk, gdzie władze województwa powołały do życia własną spółkę. Odpowiednie zarządzanie Kolejami Dolnośląskimi sprawiło, że mieszkańcy województwa częściowo porzucili samochody. W tym regionie kolej w ostatniej dekadzie urosła aż o 126 proc.