Resort zdrowia poinformował w piątek o nowym rekordzie zakażeń. Polska po raz pierwszy przekroczyła dobową liczbę 2 tys. nowych chorych. A to w przeddzień obowiązywania nowego rozporządzenia o żółtych i czerwonych strefach.
Największą miejscowością w czerwonej strefie będzie Sopot. Jako jedni z pierwszych odczują to siatkarze Trefla Gdańsk, którzy swoje mecze rozgrywają w Ergo Arenie stojącej na granicy z Sopotem. Ich sobotni mecz odbędzie się bez udziału publiczności.
12 października w Sopocie miała rozpocząć się natomiast wielka impreza gospodarcza. Już jednak wiadomo, że Europejski Kongres Finansowy tam się nie odbędzie - organizatorzy postanowili przenieść go do Gdańska.
Jednak i tam sytuacja nie jest najlepsza - Gdańsk, podobnie jak Gdynia, znajdą się w strefie żółtej. Czy więc można się spodziewać kolejnych zmian? - Przeniesienie imprezy do Gdańska to sytuacja na teraz - słyszymy od organizatorów EKF.
Czy przejście Sopotu, jednego z najpopularniejszych polskich kurortów, do czerwonej strefy równie mocno odczują przedsiębiorcy?
- Trochę rezerwacji nam teraz schodzi, to prawda - słyszymy w Hotelu Molo. Przedstawiciele innych obiektów zapewniają jednak: żadnej paniki nie ma, a rezygnacje klientów to rzadkość.
- Nie było na razie ani jednej anulacji - opowiadają pracownicy apartamentów My Story Sopot. - Żadnej paniki, żadnych niepokojących sygnałów - dodają.
To samo słyszymy w sopockim pensjonacie Wanda. - Nie było jeszcze żadnego podobnego telefonu - mówią.
Jak hotelarze tłumaczą spokój swoich klientów? - Mi się wydaje, że nie wszyscy po prostu się dowiedzieli, że Sopot będzie zaraz czerwony - mówi jeden z nich.
Inni dodają, że we wrześniu już nie ma takich tłumów nad Bałtykiem. Więc łatwiej spędzić urlop, zachowując wymagany dystans od innych. Są hotelarze, którzy twierdzą natomiast, że Polacy po prostu zrozumieli, że muszą żyć przez jakiś czas z koronawirusem. A trudno im z urlopu zrezygnować.
To samo słyszymy do Piotra z Warszawy. - Mam zarezerwowany weekend w Sopocie i zrezygnować nie zamierzam. Tym bardziej że to jedyny wolny weekend, jaki mam w najbliższym czasie - opowiada. Zapewnia, że chodzenie w maseczce mu nie przeszkadza i że "zamierza zachować wszystkie możliwe środki ostrożności".
"Jedna anulacja, może dwie"
Nie tylko modny morski kurort trafia od soboty na "czerwoną listę". Znajdzie się na niej również Zakopane wraz z całym powiatem tatrzańskim. "Zimowa stolica Polski" jest oblegana przez turystów przez cały rok, również jesienią. Czy zatem hotele już odczuwają straty?
- Anulacja to w hotelu rzecz normalna. Więc mamy trochę anulacji, ale raczej na normalnym poziomie. A żeby ktoś anulował ze względu na czerwoną strefę? Sporadycznie. Może był taki jeden przypadek, może dwa - mówią nam pracownicy Hotelu Paryskiego.
W kilku restauracjach, zarówno w Sopocie, jak i w Zakopanem, usłyszeliśmy natomiast, że ich właściciele zabronili rozmawiać na temat koronawirusa i czerwonych stref. - Uważają, że mówienie o tym głośno nie służy biznesowi. Bo choć paniki nie ma, to przecież może się to niebawem zmienić - mówi nam kelnerka w jednym z sopockich lokali.
Względnie spokojni są natomiast przedsiębiorcy ze Szczecina czy Rzeszowa, z którymi rozmawialiśmy. Te wojewódzkie miasta wchodzą właśnie do żółtej strefy. Właściciele restauracji mówią, że "na razie niewiele się zmienia". Przyznają jednak, że niepokoi ich perspektywa trafienia do czerwonej strefy. - Wtedy ludzie mogą faktycznie zostawać w domach - mówi nam restaurator ze stolicy Pomorza Zachodniego.