Stanisław Szwed został zapytany w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną, czy rząd będzie rozważał ponowne podjęcie prac nad nowym Kodeksem pracy. Wiceminister pracy jest sceptyczny, gdyż w ostatnich kilkunastu latach dwa zespoły przygotowywały nowelizację, która ostatecznie trafiła do kosza. W 2018 r. taki los spotkał projekt przygotowany przez komisję, w skład której weszli przedstawiciele partnerów społecznych: związków zawodowych i organizacji zrzeszających przedsiębiorców.
- W takiej sytuacji skuteczniejszym rozwiązaniem jest nowelizowanie poszczególnych działów kodeksu. Partnerom z Rady Dialogu Społecznego zaproponowałem, aby w pierwszym rzędzie zająć się czasem pracy, czyli działem VI k.p. Chciałem, aby taka propozycja została przedstawiona przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, bo może to ułatwić pracodawcom i związkom zawodowym odniesienie się do ewentualnych zmian. Skoro nie udało się uzgodnić i przyjąć nowego k.p., to może taka ścieżka zmian będzie skuteczniejsza – powiedział.
Nie wykluczył, że przy pracach nad nowelizacjach można będzie sięgnąć do dorobku ostatniej komisji, ale tylko w zakresie zagadnień, co do których panowała zgoda partnerów społecznych. Wiele propozycji spotkało się z bardzo stanowczym sprzeciwem czy to związków zawodowych, czy to przedstawicieli pracodawców. Również w money.pl wiele miejsca poświęciliśmy propozycjom, których wprowadzenie do porządku prawnego mogłoby spowodować wiele szkód i sprawić, że stosunki pracy byłyby bardzo mało elastyczne.
- Wydaje się jednak, że przy zagadnieniach związanych z czasem pracy ten konsensus jest nieco łatwiej osiągnąć niż w przypadku przepisów o formach zatrudnienia - zauważył.
Szwed nie chciał wypowiadać się na temat tego, czy płaca minimalna w 2024 r. wyniesie 4 tys. zł, bo najbliższym progiem, który zapowiedział rząd to 3 tys. zł "i na niej na razie się skupiamy". Dodał, że z prognoz wynika, że w 2021 r. płaca minimalna na poziomie 3 tys. zł stanowiłaby 54 proc. przeciętnej pensji, a w wysokości 4 tys. zł w 2024 – 61 proc.
- Największy problem z wynagrodzeniami dotyczy sfery budżetowej. Poprzednia ekipa rządząca zamroziła płace w sektorze publicznym, co doprowadziło do wyraźnej dysproporcji między nim a sektorem prywatnym – wyjaśnił.
Dziennikarz "DGP" powrócił też do wyrażonego w przeszłości przez Szweda pomysłu, by w miejscowościach turystycznych dopuścić handel. Po czasie zauważa trudności takiej nowelizacji.
- Problemem jest określenie pojęcia "miejscowość turystyczna". Trudno uznać, że takiego statusu nie ma na przykład Warszawa. A to oznaczałoby w praktyce rezygnację z zakazu – powiedział wiceminister.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl