W przededniu szczytu szefów państw i rządów Rady Europy w stolicy Islandii Rejkiawiku premier Rishi Sunak zaapelował o wspólne działania w celu ograniczenia nielegalnej imigracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minister spraw wewnętrznych Suella Braverman stwierdziła z kolei, że nie jest rasizmem ani ksenofobią chęć kontrolowania granic państwa czy też podawanie w wątpliwość szybkiej i masowej imigracji.
Braverman wezwała do obniżenia napływu imigrantów. Podkreśliła, że poleganie na taniej zagranicznej sile roboczej grozi tym, że Wielka Brytania "przestanie umieć robić rzeczy samemu".
- Nie ma powodu, dla którego nie możemy wyszkolić wystarczająco dużo kierowców ciężarówek, rzeźników, zbieraczy owoców lub spawaczy. Brexit umożliwia nam zbudowanie wysoko wykwalifikowanej, wysoko płatnej gospodarki, która jest mniej zależna od nisko wykwalifikowanej zagranicznej siły roboczej - powiedziała Braverman w przemówieniu, które było dwukrotnie przerywane przez aktywistów z Extinction Rebellion, grupy walczącej ze zmianami klimatu.
- Masowa i szybka migracja jest niezrównoważona pod względem podaży mieszkań, usług i stosunków społecznych. Nie jest też bigoterią stwierdzenie, że zbyt wielu ludzi przybywa tu nielegalnie i ubiega się o azyl, a my mamy dla nich niewystarczające zakwaterowanie. Ani nie jest rasistowskie, że ktoś chce kontrolować nasze granice - mówiła Braverman, która sama ma imigranckie korzenie.
Dodała, że przyjeżdżający do Wielkiej Brytanii "muszą nauczyć się angielskiego" i zrozumieć "normy społeczne". - Nie mogą po prostu pojawić się i powiedzieć: mieszkam tu teraz, musicie się mną opiekować - podkreśliła szefowa MSW.
Rekordowa liczba imigrantów na Wyspach
Mimo że rządząca Partia Konserwatywna od lat obiecuje zmniejszenie ogólnej liczby imigrantów, jej wysiłki nie przynoszą rezultatów. W przyszłym tygodniu opublikowane zostaną statystyki dotyczące salda migracji netto w 2022 roku i według prognoz liczba ta może wynieść nawet 700 tys., co byłoby absolutnym rekordem.
Wielka Brytania zmaga się obecnie z kryzysem żywnościowym. Z powodu niedoboru pracowników z zagranicy nie ma kto zbierać płodów rolnych. Efekt? Warzywa gniją na polach. Wiele gospodarstw bankrutuje - informuje "Guardian".
Tymczasem jak informuje "The Sun" tysiące Polaków uciekają z Wielkiej Brytanii przed rosnącymi kosztami życia i wracają do swojego kraju, którego gospodarka przeżywa obecnie boom.
Brytyjska gazeta przywołuje prognozy, według których jeśli tempo wzrostu obu krajów się utrzyma, to przed 2030 r. PKB na jednego mieszkańca Polski będzie wyższe niż w Wielkiej Brytanii.