Amerykańskie media z pilnością obserwują starcie pokoleń, do jakiego dochodzi w firmach. W ostatnich tygodniach skupiają się na problemach szefów z pokolenia millenialsów (lub Y) z podwładnymi z pokolenia Z. Pierwsi uważają, że młodzi nie mają za grosz pokory i nie są w stanie przekraczać swoich granic, tak jak robili to oni, gdy byli w ich wieku. Drudzy mają poczucie, że z rynkiem pracy coś jest ewidentnie nie tak i trzeba go naprawić.
Millenialsi mają problem z pokoleniem Z
Na ten temat zwrócił uwagę m.in. amerykański "Newsweek". W swoim artykule powołuje się na szereg postów zamieszczonych na brytyjskim forum mumsnet.com, gdzie użytkownicy po 30. roku życia narzekali na 20-latków wchodzących na rynek pracy.
(Młodzi – przyp. red.) są bardzo zainteresowani rozwojem kariery i wysokością wynagrodzenia. Nie jest to zła rzecz, ale jednocześnie nie są skłonni, by kiedykolwiek (i tutaj wcale nie chodzi o to, by robić to ciągle) brać nadgodziny lub wspomóc dodatkowo współpracowników – pisze jeden z użytkowników, który zadeklarował się jako millenials zarządzający zespołem ludzi z różnych pokoleń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sally Anne Carrol, zajmująca się coachingiem życia i kariery zawodowej, w rozmowie z "Newsweekiem" nie chce nakładać etykietki całemu pokoleniu, gdyż – jak stwierdziła – wzdraga się przed stosowaniem stereotypów. Przyznaje jednak, że w dyskusji na temat "zetek" jak w soczewce skupiają się problemy zmian, które zachodzą szerzej w kulturze i świecie pracy.
Podkreśla, że młodsze pokolenia wchodzące na rynek zawsze mają przekonanie, że mają gotowy katalog pomysłów i rozwiązań na poprawę warunków pracy. Tak samo działo się z pokoleniem X i millenialsami.
Starcia pokoleń w miejscu pracy to regularnie powracająca rzeczywistość. Młodsi często przychodzą do pracy z ambitnymi celami zawodowymi, wzniosłymi ideałami i naiwnością, lub nawet lekceważeniem, do "sposobu, w jaki rzeczy były dotychczas robione" – mówi Sally Anne Carrol, cytowana przez "Newsweeka".
"Zetki" nie chcą się dostosować. Starsi pracownicy tego nie rozumieją
Główna różnica między pokoleniem Z a starszymi pokoleniami w okresie ich startu w życie zawodowe jest taka, że "zetki" wkraczają na rynek w momencie, gdy ten przechodzi przeobrażenia o skali dawno nieoglądanej. Po pierwsze na dobre upowszechniła się praca zdalna i hybrydowa. Niemal żaden z młodych pracowników nie pamięta czasów, gdy trzeba było pracować codziennie z biura, a zdalne podłączenie się umożliwiało niewiele organizacji i tylko w wyjątkowych sytuacjach, jak np. choroba dziecka czy wyjazd służbowy. Dla nich praca zdalna jest więc czymś oczywistym, co – w ich ocenie – powinno oferować każde przedsiębiorstwo.
Po drugie, obecni 20-latkowie dorastali w czasach, gdy społeczeństwo zaczęło sobie uświadamiać, jak ważna jest higiena psychiczna. O ryzyku wypalenia zawodowego dziś słyszy się regularnie, firmy zapewniają konsultacje z psychologami, a sama wizyta u takiego specjalisty jest traktowana jako coś normalnego, co jeszcze nie było takie oczywiste 20 lat temu.
Kiedy więc starsi są przyzwyczajeni, że trzeba gnać na łeb na szyję, byle by "dowieźć" wyniki na koniec miesiąca, to dla młodszych najważniejsze jest własne samopoczucie. Stąd tak duży nacisk z ich strony na rozgraniczenie życia prywatnego i zawodowego (work-life balance), ale też na środowisko i relacje w pracy, które powinny opierać się na zasadach partnerstwa obu stron, a nie na hierarchiczności.
Tym też należy tłumaczyć "cichą rezygnację" (o czym więcej pisaliśmy w money.pl w sierpniu 2022 r.), czyli wykonywanie tylko tych obowiązków, które podwładni uzgodnili z pracodawcą w umowie, wyłącznie w czasie pracy.
Pokolenie Z jest źle rozumiane przez starszych
"Newsweek" przytacza też badanie McKinsey & Company, światowej firmy doradczej, z listopada 2018 r. Jego autorzy zidentyfikowali cztery podstawowe zachowania pokolenia Z. Są nimi:
- nacisk na indywidualizm i unikanie etykiet;
- mobilizacja na rzecz wielu aktywności;
- stawianie na dialog w rozwiązywaniu konfliktów;
- analityczne i pragmatyczne podejście do instytucji i norm społecznych.
Jak pisali analitycy firmy doradczej, wszystkie te zachowania są "zakotwiczone w jednym elemencie: poszukiwaniu prawdy przez to pokolenie".
Angela Karanja, psycholożka specjalizująca się w relacjach z pracownikami pokolenia Z i utrzymaniu ich w firmie, mówi wprost: przedstawiciele tej generacji są źle rozumiani. Tam, gdzie starsi widzą roszczeniowość i buńczuczność, jest po prostu niezgoda na system pracy zbudowany przez starsze pokolenia, na który późniejsze się bezkrytycznie godziły.
Jako specjalistka w zakresie psychologii nastolatków mogę powiedzieć, że istnieje wiele błędnych przekonań na temat pracowników pokolenia Z, a to powoduje, że firmy tracą pieniądze i spokój z powodu konfliktów, problemów z sytuacją kadrową i rotacją – podkreśla psycholożka w rozmowie z "Newsweekiem".
Wbrew obiegowej opinii oni nie są wcale leniwi. Ekspertka jest odwrotnego zdania i uważa, że jeżeli zbuduje im się system pracy na podstawie ich postulatów, to mogą się okazać jednym z najbardziej pracowitych pokoleń w historii, co zapewniałoby też zastrzyk przychodów zatrudniającym ich firmom. Kluczową kwestią tu pozostaje, czy starsi zaufają młodszym i dadzą im przestrzeń do rozwoju, a także spokój poza godzinami pracy.
Opracowanie: Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.