- Czuję rozczarowanie i bezsilność - nie ukrywa Arkadiusz Sidor, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Kożuchowie.
Szkoła przekazała pewien czas temu 42 komputery dla dzieci, których rodziny miały problemy z kupieniem takiego sprzętu. Laptopy były wypożyczone na czas pandemii, gdy zajęcia odbywają się w większości zdalnie. - Zauważyliśmy jednak, że jedna z uczennic, która miała taki laptop, nie logowała się na lekcje - opowiada dyrektor placówki w rozmowie z money.pl. Jak dodaje, przez około dwa tygodnie próbował się skontaktować z rodzicami dziewczynki i wyjaśnić sprawę. Bezskutecznie.
Szkolne komputery w lombardzie
- Poszedłem na policję. Ta znalazła naszego laptopa w jednym z lombardów. Nie był to jednak ten, którego szukaliśmy - mówi. Wkrótce okazało się, że w okolicznych lombardach znajdują się aż trzy komputery z kożuchowskiej szkoły. Jak dodaje dyrektor, wszystkie trzy laptopy zostały wypożyczone innym rodzinom.
Sprzęt, dzięki policji, został już odzyskany. Sierżant sztabowy Justyna Sęczkowska z lokalnej policji informuje nas, że jedna matka już usłyszała zarzuty i grozi jej nawet 8 lat więzienia. Pozostali rodzice dopiero mają być przesłuchiwani.
Z naszych informacji wynika, że wszystkie trzy rodziny miały kłopoty finansowe i otrzymywały pomoc z opieki społecznej. I właśnie "trudną sytuacją materialną" rodzice mieli tłumaczyć swoje czyny.
- Może to pokazywać dramatyczną sytuację materialną tych rodzin, ale takie działanie to po prostu robienie krzywdy dzieciom - komentuje dr Joanna Śmigielska z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW. Podkreśla, że jest zaskoczona postawą rodziców, którzy zastawiają wypożyczone ze szkoły komputery.
- Ta sytuacja niestety pokazuje myślenie jakiejś części naszego społeczeństwa. Niedużej części, ale jednak występującej. To jest podejście, że jak nadarza się jakaś "okazja", to można po prostu z niej skorzystać, bez żadnego myślenia o konsekwencjach - dodaje ekspertka z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Granica została przekroczona"
- Jestem zszokowany całą sytuacją. Myślałem, że ta granica jednak nie zostanie przekroczona - mówi z kolei dyrektor Sidor. Co z uczniami? Radzą sobie - dodaje smutno - pewnie na komórkach, co znacznie wpływa na jakość edukacji - brak interakcji, np. przy zadaniach domowych czy sprawdzianach.
Zamieszanie odczują także inni rodzice. - Teraz będę musiał poprosić pozostałe rodziny, które korzystają ze szkolnych laptopów, by przyszły do szkoły – oczywiście w pełnym reżimie sanitarnym – i pokazały laptopy. To bardzo smutne, że muszę to robić. Jednak nie widzę innego rozwiązania - mówi money.pl dyrektor szkoły.
Dyrektor podkreśla, że szkolne laptopy bardzo łatwo było zidentyfikować. - Były przez nas oznaczone niezmywalnym markerem - mówi. I dodaje, że ma trochę żalu do właścicieli lombardów, że nie zweryfikowali, skąd pochodzi sprzęt.
ZNP nie ma niepokojących sygnałów
Od początku pandemii tysiące laptopów trafiły do dzieci w wieku szkolnym. Częściowo takie projekty finansował rząd, częściowo samorządy czy niezależne organizacje. Szkoły również wypożyczały uczniom swoje komputery - tak zrobiła placówka w Kożuchowie.
Czy podobne sytuacje zdarzają się i w innych częściach kraju? - Słyszeliśmy o tej sytuacji, mamy nadzieję, że to incydentalny przypadek - mówi money.pl rzeczniczka resortu edukacji i nauki Anna Ostrowska.
- Przy tej okazji warto podkreślić, że od początku pandemii dbamy o to, aby każde dziecko miało możliwość uczenia się online. Przekazaliśmy duże środki finansowe na zakup sprzętu, takie działania prowadziły również inne instytucje - dodaje rzeczniczka ministerstwa.
Rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego jest zaskoczona sprawą. - Nie dostawaliśmy żadnych informacji o podobnych sytuacjach. Ani od szkół, ani od nauczycieli, ani od samorządów - mówi money.pl Magdalena Kaszulanis.