Ekonomista Piotr Kuczyński zwrócił uwagę na niespodziewane zmiany w przewidywaniach bukmacherów. "Coś dziwnego dzieje się w USA. U bukmacherów nagły ruch. Z 23 punktów procentowych przewagi DT zrobiło się nagle 10 pp. Widać korzystne dla Kamali Harris tendencje, ale obawiam się (bo nie mógłbym popierać Donalda Trumpa), że za późno" - napisał ekspert na platformie X.
Najnowsze dane z największych firm bukmacherskich faktycznie pokazują dynamiczne zmiany. Według agregatora realclearpolling.com średnie prawdopodobieństwo zwycięstwa Trumpa wynosi obecnie 56,5 proc., jednak trend spadkowy jest wyraźny. Internetowy bukmacher Bwin ocenia natomiast szanse kandydata Republikanów na 58 proc., Polymarket na 52 proc., a Smarkets na 53 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Walka o kluczowe stany
Jeden z ostatnich sondaży (Rasmussen Reports i American Thinker) opublikowany na trzy dni przed wyborami pokazuje, że Kamala Harris prowadzi w wyścigu z Donaldem Trumpem w Michigan, jednym z kluczowych stanów wahających się, zaledwie o jeden punkt procentowy.
Wcześniejsze sondaże Uniwersytetu Quinnipiac pokazywały zróżnicowaną sytuację w stanach wahających się. W Georgii Trump wciąż utrzymuje przewagę 7 punktów procentowych (52 proc. do 45 proc.). Jednak w Karolinie Północnej to Harris prowadzi z przewagą 2 punktów procentowych (49 proc. do 47 proc.).
Na dynamikę kampanii wpływa kilka istotnych czynników. Mimo że administracja Joe Bidena wraz z Rezerwą Federalną skutecznie obniżyła inflację do poziomu 2,4 proc., aż 59 proc. Amerykanów nadal ocenia sytuację ekonomiczną kraju jako złą. Donald Trump w kampanii koncentruje się na tematach imigracji i gospodarki, zaostrzając retorykę. Już zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa sięgnie po ustawę z 1798 roku o "wrogich cudzoziemcach", aby deportować nielegalnych imigrantów.
Analitycy zwracają również uwagę na efekt udanego występu Harris podczas debaty z Trumpem 10 września. Pozytywne wrażenie, jakie zrobiła wiceprezydent, mogło przyczynić się do wzrostu jej notowań.
Rozstrzygną sprawy gospodarcze?
Katarzyna Kucharska, właścicielka sklepu z polską żywnością w Pensylwanii, w rozmowie z money.pl podkreśliła, że dla Amerykanów istotne w tej kampanii są kwestie gospodarcze. - Gospodarka jest w tej kampanii z pewnością najważniejsza. To słyszę od wszystkich - mówi. Dodaje również, że "dla Polaków ważna jest też sytuacja w Ukrainie", ale ostatecznie "Polska jest daleko, więc to właśnie gospodarka jest ważniejsza". - Wszyscy mają te same problemy, co każdy przeciętny Amerykanin - dodała.
Jak wskazała, pandemia i różne wydarzenia globalne spowodowały wzrost cen. - Z inflacją zmagają się w tej chwili wszystkie kraje. A statystycznie Stany wypadają w tym wszystkim najlepiej - podkreśliła. Przyznała jednak, że "niektórym ciężko to wytłumaczyć". - Wielu widzi tylko to, co dzieje się wokół nich. Widzą, że ceny są wyższe, że zostaje mniej w portfelu - opowiadała money.pl Katarzyna Kucharska.
Na pewno są ludzie, którzy czują, że jest im gorzej, takie mają wrażenie. W moim odczuciu nastroje Amerykanów są gorsze niż ich realna sytuacja - przyznaje Kucharska.
Pensylwania to jeden z tzw. swing states - siedmiu stanów wahających się. Każdy z nich ma określoną liczbę głosów elektorskich - łącznie siedem stanów ma ich 93. I to właśnie one przesądzą o tym, kto zasiądzie w fotelu prezydenta USA. Pensylwania ma najwięcej takich głosów: 19. Pozostałe to: Arizona (11 elektorów), Georgia (16), Michigan (15), Nevada (6), Karolina Północna (16) i Wisconsin (10).