Tarcza antykryzysowa zakłada 300 proc. przeciętnego wynagrodzenia jako limit przychodu uprawniający samozatrudnionych do zawieszenia składek na okres 3 miesięcy.
Limit ten pojawia się również w innych propozycjach dla prowadzących własną, jednoosobową działalność gospodarczą. Warto jeszcze raz podkreślić - to limit przychodu, a nie dochodu.
Różnicę doskonale rozumie każdy przedsiębiorca. Bo można mieć gigantyczne przychody, a mikroskopijne dochody. Rząd zakłada, że skorzysta maksymalnie 1,2 mln samozatrudnionych. Biorąc pod uwagę dane GUS dot. liczby samozatrudnionych - ponad 100 tys. nie skorzysta.
- Generalna zasada, żeby wsparcie otrzymywały osoby zarabiające najmniej, jest dobra - ocenia Piotr Krajewski. - Choć z ekonomicznego punktu widzenia sensowniejsze byłoby wzięcie pod uwagę przychodów, które te osoby otrzymują już po wybuchu kryzysu, a nie te z poprzednich miesięcy. Bo w znacznie trudniejszej sytuacji są osoby, którym przychody spadną z 3 tys. złotych do 1, niż te, którym z 15 tys. spadły do 12".
Zastąpienie "przychodu" "dochodem" też, zdaniem dr Krajewskieo, nie w każdym przypadku dałoby dobre rezultaty.
- W przypadku firm ważne są dochody, zyski, a nie przychody. Jeśli ktoś zatrudnia pracowników, to koszty są niepomijalne. Ale osoby samozatrudnione mają dość duże możliwości rozliczania różnych rzeczy w kosztach uzyskania przychodu i to przychód, tak na prawdę, określa ich sytuację materialną - mówi Piotr Krajewski. - Praktyka pokazuje, że w przypadku jednoosobowych firm przychód bywa lepszą miarą niż dochód. Choć nie chcę oczywiście generalizować, bo są różne działalności i ich specyfika, w dużej mierze, zależy od branży.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl