Gazociąg Baltic Pipe, który połączy Polskę z norweskimi złożami gazu, zdaniem rządu pozwoli poradzić sobie krajowi bez dostaw rosyjskiego surowca. Były prezes PGNiG w rozmowie z money.pl burzy rządową narrację. Bez wątpienia jednak gazociąg jest w związku z kryzysem energetycznym szalenie ważną inwestycją.
Czytaj także: Międzynarodowa Agencja Energetyczna: Europa musi przygotować się na całkowite wstrzymanie eksportu rosyjskiego gazu
Operator infrastruktury Gaz-System poinformował w środę, że kluczowy lądowy odcinek Baltic Pipe - od Goleniowa do Lwówka - jest gotowy do rozruchu i nagazowania. Jego trasa biegnie przez 10 gmin w woj. wielkopolskim i zachodniopomorskim. Liczy 191 km.
Spółka podała, że po pozytywnym przeprowadzeniu prób hydraulicznych oraz wykonaniu badania tłokiem geometrycznym dokonała odbioru technicznego gazociągu. Podkreśliła, że miało to miejsce ponad miesiąc przed planowanym terminem.
Według planów trasa przesyłu ma zacząć działać 1 października 2022 r., będzie miała przepustowość rzędu 2-3 mld m sześc. gazu rocznie. W 2023 r. Baltic Pipe ma osiągnąć pełną moc, czyli 10 mld m sześc. gazu rocznie.