Dyskusja przy okazji wyboru prezesa Narodowego Banku Polskiego na kolejną kadencję powinna być dyskusją nad strategią walki z inflacją i ochroną siły nabywczej polskiej waluty. Punktem wyjścia powinna być stabilność – nie tylko złotego, lecz również polityki banku centralnego. Szczególnie że czasy mamy nader niespokojne.
Koniec tłustych lat
Głosowanie nad wyborem Adama Glapińskiego na kolejną kadencję rządząca koalicja słusznie traktuje jako sprawdzian jej stabilności. Nie jest tajemnicą, że opinie na temat działań szefa NBP są wśród polityków Zjednoczonej Prawicy podzielone. Opozycja widzi w tym szansę na udowodnienie, że większość sejmowa PiS jest bardziej krucha, niż zapewniają to jego liderzy. Dlatego nie wiadomo, kiedy nastąpi głosowanie nad kolejną kadencją profesora Glapińskiego – może dzielą nas od niego dni, a może miesiące. Obóz rządowy nie zaryzykuje przegranej, która może skończyć się rozpadem i tak trzeszczącej w szwach koalicji.
Nieszczęśliwie walka o prezesurę NBP przypadła na okres niezwykle trudny dla polskiej gospodarki – i z powodu tego, co możemy obserwować, i z powodu wielkiej nieprzewidywalności tego, co może się wydarzyć w naszym regionie. Nienotowana od dwóch dekad inflacja, która w bieżącym roku okresowo może przekroczyć 10 procent, rosnące ceny paliw i surowców, zamieszanie z Polskim Ładem – to tylko część zjawisk rzutujących na gospodarkę. Dodajmy do tego możliwą agresję zbrojną Rosji na Ukrainę, która z całą siłą uderzy w gospodarki wielu państw świata, w tym Polski. Po kilku latach spokoju, podczas których można było chwalić się wynikami i uprawiać propagandę sukcesu (dodajmy, bagatelizując bądź nawet kwestionując działania poprzedników, które również przyczyniły się do kilkuletniej stabilizacji) przyszły lata ogromnych wyzwań.
Numer jeden: obrona złotego
Nie chcę recenzować mijającej kadencji prezesa NBP, odsyłam w tym zakresie do opinii ekonomistów. Skupmy się na tym, co czeka kierownictwo banku centralnego w kolejnej kadencji.
Paradoksalnie najgorszym dla gospodarki rozwiązaniem byłoby długotrwałe odkładanie wyboru prezesa NBP. Byłby to bardzo zły sygnał dla rynku, świadczący o braku bezpiecznej sejmowej większości do dokonania takiego wyboru. Ważne jest, aby osoba kierująca tą strategiczną instytucją miała wyraźne poparcie, które będzie gwarancją jego silnej pozycji. Prezes NBP w żadnym wypadku nie może być realizatorem polityki rządu – przeciwnie, dla realizacji ustawowych celów nie powinien się wahać przed wejściem z rządem w spór, jeśli okaże się to konieczne dla zablokowania działań szkodzących złotemu. Zdolny do tego będzie tylko prezes o mocnym mandacie politycznym. Prezes jednogłośnie krytykowany przez opozycję, a przez sejmową większość traktowany jako "mniejsze zło", będzie miał z tym poważny problem.
Podstawowym zadaniem, absolutnym priorytetem dla prezesa NBP jest obecnie walka z inflacją i zapewnienie polskiej walucie stabilności. Wszystkie inne działania, czy to wspierające utrzymywanie niskiego bezrobocia, czy wspomagające wzrost gospodarczy, muszą być temu celowi całkowicie podporządkowane. Prezes NBP powinien jasno określić swój stosunek do rządowych pomysłów, które ekonomiści oceniają jako niebezpieczne dla złotego – takich jak rozszerzanie wachlarza świadczeń socjalnych czy walka ze skutkami drożyzny za pomocą obniżki VAT. I o to prezes Glapiński powinien być pytany przez posłów i przez ekspertów.
Wielką niewiadomą są na razie relacje nowej Rady Polityki Pieniężnej z bankiem centralnym. Przypomnieć należy, że prezes NBP jest z mocy prawa jej przewodniczącym. Pytanie, czy Rada weźmie na siebie współodpowiedzialność za stabilizację pieniądza i będzie powstrzymywała niebezpieczne pomysły, czy też prezes banku centralnego będzie przez większość jej członków przegłosowywany. Jeśli tak się stanie, wdrażanie racjonalnych pomysłów będzie niezwykle trudne, a prezes może popaść w konflikt nie tylko z rządem, ale i RPP.
Niezależność warunkiem skutecznego działania
Nie jest tak, że wszystkie działania NBP z ostatnich lat spotykają się z surową krytyką ekonomistów. Zwiększanie rezerw złota i dewiz oceniane jest jako krok racjonalny. Podobnie rzecz się ma z powściąganiem zapędów urzędników Ministerstwa Finansów do stopniowego ograniczania obrotu gotówkowego, co również w mojej opinii byłoby dzisiaj przedwczesne. NBP słusznie podkreśla, że o ile w dużych miastach systematycznie rośnie odsetek płatności bezgotówkowych, to w małych ośrodkach nadal podstawą są płatności w gotówce. Ewentualne ograniczenia dla transakcji gotówkowych doprowadziłyby do wykluczenia finansowego sporego odsetka Polaków. Ze swej strony dodam, że nie zwalnia to NBP z realizacji innej ustawowej misji, mianowicie szerzenia edukacji ekonomicznej. Bank centralny powinien intensywniej niż dotąd docierać z nią do środowisk wiejskich.
Druga kadencja prezesa Glapińskiego – o ile jego kandydatura uzyska poparcie większości posłów – będzie dla niego sprawdzianem nie tylko skuteczności w obronie złotego, ale i rzeczywistej niezależności. Jedno z drugim jest przy tym ściśle powiązane.